Strona:Karol Mátyás - Nasze sioło.djvu/18

Ta strona została przepisana.

12

ognia. Czeka... upłynęła już taka chwila, że mógłby dawno nadejść ten, co się odzywał. Wstaje więc po raz trzeei od ogniska i wola: „hop!“, na co usłyszał odpowiedź już bardzo blisko, o kilkanaście może kroków. Staje i czeka... W tem nagle staje przed nim postać człowieka, trzymającego głowę swą pod pachą. Chłop poznał w bezgłowym strzygonia i uląkł się bardzo.
— Coś kciáł odemnie, co sie mi obzywás? — zapytał ponuro strzygoń.
— Já nic nie kciáł od ciebie, tylko já sie tamtemu, co do wsi posed, obzywáł.
— Zebyś ty nimiáł swojik kryśláków na syji, tobyś sie mi ty nie obzywáł więcéj — rzekł strzygoń i zniknął.
Owymi „kryślakami“ był szkaplerz, który chłop miał na szyi, więc strzygoń nie miał do niego „waloru dojść“[1]. (Z.).
Gdy drzewo palące się na nalepie smętnie piszczy, powiada chłop, że to wił się żali. Inni mówią, że to pokutująca dusza. Ale pospolicie przedstawiają sobie „wiła“ jako straszydło wysokie, w tej postaci jak piła. „Wił“ ma głowę zupełnie ludzką, twarz starca zgrzybiałego z długą, żółtą brodą. Stawa pospolicie tam przed człowiekiem zasypiać mającym, gdzie ten patrzy. Okropnością postaci swojej przeraża go tak, iż go snu pozbawia. Zresztą nic szkodliwego nie czyni. Napróżno odwraca się gospodarz zbiedzony; gdziekolwiek okiem rzuci, wił mu naprzeciwko stawa. Nic go nie odpędzi! We dnie widzi go także ten, którego na udręczenie odwiedza, rozciągnionego za belką, skąd żadne sposoby wypędzić go nie zdołają. Wiadome mu są wszystkie domowe sekreta[2].

Znają też chłopi ducha, co się nazywa Wieszczy. Jest to człowiek urodzony z zębami. Gdy umrze i pochowają go, wychodzi on z grobu, idzie na smętarz kościelny, włazi na wieżę kościelną, wrzeszczy wymieniając imiona różnych ludzi, i mówią, „że jak daleko słychać jego krzyki, tak daleko ludzie umierać muszą“[3]. (Targoszyce, Dobrzyca w W. Ks. Poznańskiem).

  1. Z własnych materyałów.
  2. Przyjaciel ludu, r. IV. Leszno, 1837, (nr. 40).
  3. Z Kolberga (Lud. W. Ks. Poznańskie. Cz. VII. Kraków 1882, str. 33—34).