16
żniał się jeden wielki wąż o siedmiu złotych głowach, znajdujący się w jej środku. Węże syczały przeraźliwie, odbywały więc właśnie swe narady.
— „Widzis ty tego wielgiego węza z siedmi zlotemi gowami?“ — spytał jeden chłop drugiego.
— „To pewnie bedzie ich król!“.
— „Ej! zeby mozná tego węza z siedmi gowami dostać!“ — odparł drugi“.
— „Wiés co! — rzekł pierwszy — puś(ć)my na te węze koło z wozu, to sie rozlecą i prędzy tego króla dostanemy“.
Tak też robili. Koło puszczone na węże przeszło prawie przez ich środek i potoczyło się na dół w paryją, bo w tem właśnie miejscu spadzistością góry szła droga, a węże spostrzegłszy je, rozbiegły się wszystkie w różne strony, tylko złotogłowy król sam pozostał. Oni tymczasem przypadli z siekierami do niego, ucięli mu głowę i włożywszy ją na wóz, spieszyli szybko do domu, by ich węże nie dognały. Sprzedali potem owe głowy bardzo dobrze — za parę ponoć tysięcy[1]. (Z.)
„Jak wąz bez siedym roków dzwonu nie słysy, to się zamieniá w smoka. Taki smok má skrzydła i siedym głów. Cárnoksięźnik moze zamówić smoka i wsiąś na niego i jechać na nim. Jak cárnoksięźnik jedzie na smoku, to jaz cięmno, a taki wiater, ze jaz drzewa łámie[1]. (Zb.).
Skąd się wzięły te najpospolitsze dary przyrody w naszem siole — zboże, grzyby...? Chłop na to pytanie zaraz da odpowiedź. Zboże posiał Bóg, dlatego tak się nawet nazywa. „Ale dáwni zboze buło więkse, bo kłosy buły jaz do same ziemie, ale ludzie byli źli, bo mieli duzo chleba, tak sie zacęli w niem przetwierdzać. Tak Pán Bóg zesłáł wiełgi dysc, tak ze wsystko zboze zbiuło na piykne. Zeby sie Nájświętsá Panienka nie ulutówala, toby ludzie musieli z godu wymrzéć, ale Ona prosiuła Pana Boga. Tak Pán Bóg pozwoluł ji podniéś(ć) kłosy. Ale jacy telo ostało, co w rąckę wziąła[2]. (Zb).
Geneza zaś grzybów jest taka: