— A juści! bo má trok mokry.
Obcy ów usłyszawszy te słowa, obrócił się do mówiącego i rzekł:
— No zeli já płanetnik, to cie, jak pódzies do domu, we wodzie utopie.
— Jakze mnie to utopis, kiej tam wody nima? — odrzekł zagadnięty.
Nic się na to nie odezwał chłop z trokiem mokrym, ino poszedł dalej. Spełniła się jego obietnica, bo gdy ów chłop wracał do domu, powstał nagle deszcz wielki, potoczek, płynący przy drodze, wezbrał w mgnieniu oka, porwał idącego chłopa w swe fale i zatopił. Ów człowiek z mokrym trokiem był zatem płanetnikiem[1] (Z.)
Ciekawe i oryginalne wyobrażenia istnieją między chłopami w siole: o ziemi, niebie, słońcu, księżycu i zjawiskach przyrody. Są one wszędzie mniej więcej jednakie, dla tego dla ogólnej charakterystyki sioła całkiem wystarczy, gdy się je przytoczy z jednej wsi — zwłaszcza z takiej, gdzie jeszcze nie zostały osłabione wpływem nauki. Dziś można powiedzieć, należą już więcej do pamiątkowych — wnet będą należeć do bajek.
Niebo jest to ogromny pałac, zbudowany z samych dyjamentów i drogich kamieni. Ma niezmierną ilość okien, przez które święci i aniołowie poglądają na ziemię.
Gdy się błyska, powiadają, że się niebo otwiera; a błyskawica jest odblaskiem światła niebieskiego. Oprócz tego otwiera się niebo także w czasie pogodnej nocy mianowicie wtedy, kiedy jaką duszę błogosławioną prowadzą anieli do nieba. Ktoby się wtedy modlił, o co tylko błaga Boga, może uprosić ale takie wypadki nie często się zdarzają.
W pałacu niebieskim jest duża brama, której strzeże i od której ma klucze św. Piotr. Chcąc się do nieba za życia dostać, trzebaby zbudować wieżę z samych bochenków chleba, bo tylko taka wieża mogłaby dosięgnąć nieba[1]. (Zb.)
Tam pod nami jest drugi świat. Jak u nas słonko[2] zaj-