34
„Oj! ty sucha leszczyna!
a ja biedna dziewczyna,
oj! wychodziła ja nowe trzewiczki,
a tyś sie nie rozwiła“[1]. (Lwowskie).
Niejedna śpiewka wyrwała się z chłopskiego serca jako fala uczuć, dlatego w dziwny sposób odbiły się w niej wszystkie cechy chłopskiej natury: prostota, zmysłowość, wesołość i trochę tęsknoty. Inna powstała wprawdzie więcej pod wpływem refleksyi, jednak nie mniej jest całym wyrazem uczuć, jakie w danej chwili owładnęły sercem, słabszym chyba tylko, ale zawsze prawdziwym i wiernym. Sceny miłosne choć widocznie na prędce, jakby od niechcenia, z dziwną jednak wiernością i dosadnością są odmalowane w pieśniach. Zbyt dobrą są często fotografią, aby je można powtarzać. Są jednak piosnki, w których, bez ujmy naturalności i wiernością skrystalizowała się sama poezya, samo piękno.
1. S tamte stróny jeziora
stoji lipka zielona,
a na ty lipce, na ty zielony, siedzieli tam ptáskowie.
Nie byli ci to ptáskowie,
jino kawalyrowie,
i radzili se o piękny pannie, któremu sie dostanie.
Jeden mówi: to moja!
Drugi mówi: jak Bóg dá!
A trzeci: Hola! serduniu moja! cemuześ mi tak smutna?
„Jakze nimám smutną być,
„za starego kázą jiś(ć)!
„Jezeli stary,
„biercie na mary,
„zeby rana nie dockáł!
„Jezeli m(ł)ody,
„piekny urody,
„niek mu Pámbóg (Pan Bóg) zdrowie dá! (Z.)
2. Choćby já jeździł we dnie i w nocy,
choćbym wyjeździł kóniowi ocy,
przecies ty musis mojom być
i wolą moją ucenić.
To já sie stanę dzikiem kácorem,
bedę góniła lasem i borem,
przecie já nie kcę twojom być
ji woli twoji ucenić.
- ↑ Wacław z Oleska: Pieśni nr. 505.