Strona:Karol Mátyás - Nasze sioło.djvu/50

Ta strona została przepisana.

44

Najcieplejszy jest jeszcze stosunek matki i córki. Syn szanuje potąd ojca, póki mu nie odda gospodarstwa; potem nie bardzo się czasem troska, choćby ojciec poszedł z kijem żebraczym. Macocha taką samą ma tu opinię, jak i gdzieindziej. Teściową dobrze odmalowały gminne śpiewki:

Idzie woda, idzie, na dół sie roschodzi,
zádná to sénowá matce nie wygodzi,
bo choćby sénowá od północy wstała,
to ji matka powié, ześ do rana spała.
A wstájze sénowá, podój sobie krowy,
coś jik tu nawiedła do moji obory!
—   Wiedziałaś ty, matko, ze já krów ni miała,
pocóześ ty do mnie séna przysilała[1]. (S.)

Bodej to nikt dobry za macoche (teściowe) nie sed,
bo macocha kole, jak kolący oset.
Já kolący oset z daleka ominę,
na macochę płacę w káździutką godzinę.
Nieráz mi sie drzymie, casem sie mi spać chce,
macocha nie powie: Synowo ułóz sie! (S.)

Małżeństwa kojarzą się po największej części dla majątku; zapewnienie bytu na pierwszym stoi planie. Dlatego bardzo często spotkać można we wsi starą babę, mającą za męża młodzieniaszka.
Chłopu głównie chodzi o dobrą, pracowitą i rządną gospodynię. Znajduje to wyraz w piosnce:

Hojze moja! hojze! jak sama rozumiés,
choćby já cie pojął, ty robić nie umiés;
choćby já cie pojął na tę całą rolą,
tobyś narzykała, ze cie nozki bolą. (Z.)

Sama uroda u żony nie jest dla chłopa wystarczająca — „uroda się opatrzy“, “kochanie się przejé“:

Ty moja matusiu dejze mi córusię!
nie stoję o wiano, ino o gębusię.
Juś sie mi, juś sie mi gębusia przejadła;
Dawej matko wiano, zebyś djábła zjadła! (Z.)

W małżeństwie czeka dziéwkę praca ciężka i gorzki nieraz kawałek chleba. Przypomina jej to niejednokrotnie pieśń weselna:
(Wyprowadzki).

  1. Przysyłała.