46
Kościół i szkoła rugują zwolna tradycyą, gdzieś z pogańskich jeszcze czasów przekazane, później w kolei wieków nieraz do niepoznania przekształcone czary, gusła, zabobony. Nie zniknęły one jeszcze całkiem; wielu w nie wierzy w skrytości serca, ale nie wielu z tą wiarą głośno ośmieli się odezwać. Ztąd trudności w zebraniu dokładnych materyałów w tej mierze — bo o wyprowadzeniu odpowiednich, poważnych, a jak zdawaćby się mogło, ciekawych wniosków, dziś w obec niedostatku materyałów, nawet mowy na seryo być nie może.
Przytaczam dla dokładniejszego scharakteryzowania podkarpackiej wsi naszej, parę przykładów, z tej tajemniczością swą nęcącej umysł chłopa dziedziny przesądów i czarów:
Żadna gospodyni nie da, nie sprzeda mleka po zachodzie słońca, bo mówi, krowy straciłyby zaraz mleko.
Wto groch surowy na czco jé, to prędko urzece drugiego. (Zb.)
Zeby cego nie urzyc, to trza powiedzieć: „Na psa uroki, na kota suchoty!“ (Zb.)
Wto na psa pluje, to bedzie miáł suchoty. (Zb.)
Nie trza oblywać kota, boby zimnica biuła. (Zb.)
Jak sie wypáli na noc, to trza piyknie przygarnąć ogięń popiołęm i powiedzieć:
— Święty janiołecku!
siedzze na stołecku
(Zb.)
przy tym ogięnecku!
Nie trza ognia zalywać pomyjami, bo to grzyk. (Zb.)
Nie trza bić zięmie kijęm, ani kopać, bo to grzyk, bo ona nás nosi. (Zb.)
Nie trzeba bić kijem w zięmię, boby buł wiatr. (Zb.)
Nie trza tráwy skubać, boby bul dysc. (Zb.)
Nie trza koniowi urzynać ogona, boby sek (sechł). (Zb.)
Nie trza zaziyrać bez okno do cháłpy, boby głowa bolała[1]. (Zb.)
Nie trza przedawać bydlęcia s powrozem, na wtorym stáło, boby sie nie darzuło[2]. (Zb.)