Strona:Karol Mátyás - Oryla Michała Haliniaka wspomnienia z podróży Wisłą do Gdańska.djvu/20

Ta strona została skorygowana.

— Bardzo dobrze, mój Macieju, żeś tak uczynił, masz tu jeszcze piątaka na wódkę, abyś się mógł śmiało bronić!
I tak przyjechali do karczemki na rozstaju drogi, tam stanęli, koniom Maciej założył obroku i po pewnym spoczynku ruszyli w dalszą podróż. Ujechawszy Maciej z panem spory kawał drogi od wspomnianej karczmy, wydobył pistolety, gdyż sądził, że środek lasu, to nikogo niema i jego niecny zamiar się musi mu udać, wypalił do pana z jednego pistoletu, lecz nie zabił na śmierć, bo zbokował. Pan porwał za karabelę i począł się bronić, lecz z bólu nie mógł i padł w powozie zemdlony, a Maciej nie chcąc drugiego strzału robić, kopytkiem po głowie od pistoletu pomacał kilka razy swego pana, sądząc, że mu więcej nie potrzeba, zdarł go z powozu i zawlókł w krzaki, rzucił w dół, gałęziami przykrył, pieniądze zabrał i zawrócił końmi i przyjechał napowrót do onej karczemki Żyd się patrzy, że tu przed niedawną chwilą była ta bryczka i tesame konie, furman tensam, co i jest, a także był i pan, a teraz pana niema... Ale nic nie mówił.
Maciej mając piękną sumkę pieniędzy, porządnie się ugościł w onej karczmie, potem siadł i przyjechał do Czerska do pałacu, powiedział potem, że pana obskoczyli zbójcy i zabrali go z pieniądzmi ze sobą w las, a jemu samemu kazali pojechać precz do domu pod zagrożeniem śmierci, co on musiał natychmiast uczynić. I cicho sia! nikt nic nie wie, zdaje się, że przepadło
Książę trochu omdlony, trochu zatajony w owym dole, na wilgoci pomału przyszedł do siebie, a słysząc szelest opodal, począł stękać i wołać jak mógł najgłośniej o ratunek. Na szczęście był to gajowy, poczciwy człowiek, gdy usłyszał stękanie, tak pospieszył natychmiast z pomocą księciu, wystarał się czemprędzej o furmankę, jednę po doktora a drugą po księcia w las i tak przy pomocy doktora odstawiono księcia na zamek jego własny. Tam się wyspowiadał i opowiedział wszystko, co mu był uczynił Maciek, a potem umarł. Maćka zaraz aresztowano i wydano doraźny wyrok następujący: najsamprzód mu poodcinali ręce i nogi, a gdy jeszcze sam kadłub żywy był, wtenczas kat przemówił te słowa:
— Matki, karajcie swoje dziatki!
Po tych zaś słowach uciął mu kat głowę.
Wszyscy Mazowieccy pochowani są we Warce. Miasteczko to leży po lewym brzegu rzeki Pilicy, osobiście byłem w niem. Grotowicz mówi, że niegdyś Czersk mieścił w sobie dwanaście kościołów i zamek Mazowieckich. Po śmierci ostatniego z książąt Ma-