Strona:Karol Mátyás - Oryla Michała Haliniaka wspomnienia z podróży Wisłą do Gdańska.djvu/23

Ta strona została skorygowana.

rował dziesięć sztuk wieprzów, lecz pasterz wzbraniał się przyjąć onej trzody dlatego, że nie ma im co dać jeść, ale ksiądz powiada tak:
— Sprzedasz jednego, to za uzyskane pieniądze będziesz hodował resztę.
Lecz pasterz mówi:
— A jak to przejedzą?
— To drugiego sprzedasz... i tak dalej.
Nareszcie ksiądz umarł. Nasz pastérz sprzedawał po jednemu wieprzowi a pozostałe resztę hodował tak długo, aż w końcu pozostał mu tylko jeden wieprz, i tego nie miał już czem hodować. Co tu teraz robić?... Biedny chłopina łamie sobie głowę, lecz po niejakim czasie padł na myśl, ażeby w owym kłopocie udał się po poradę do księdza nowego, który już był na miejscu nieboszczyka. Jak pomyślał, tak i zrobił. Przychodzi do księdza, pochwalił Pana Jezusa. Ksiądz nieznajomy zapytuje go:
O czem człowieku? Może pogrzebu płacić?
— Ej! nie, proszę ojca duchownego, tylko po poradę idę, bo nie mam głowy na to, abym mógł swego wieprza hodować nadal.
Ksiądz się pyta:
— Skąd masz tego wieprza?
Chłop odpowiada, ze nieboszczyk ksiądz proboszcz deklarował mu dziesięć sztuk i tak mu nakazał, ażeby po jednemu sprzedawał i za uzyskane pieniądze resztę pozostałych hodował, co on punktualnie według słów i woli nieboszczyka księdza proboszcza wypełnił i gdy już dziewięć sztuk wysprzedał, a ten jeszcze ostatni jest i chce jeść, a on już nie ma innych wieprzów na sprzedanie, teraz nie wie, co ma czynić z tym ostatnim.
Była to pora wiosenna, kiedy się ta scena odgrywała. Ksiądz wysłuchawszy doskonale chłopa, tak w końcu rzekł:
— Kiedy temu ostatniemu nie masz co dać jeść, a innych nie masz już do sprzedania i ksiądz nieboszczyk ci nie powiedział, co masz z tym ostatnim uczynić, to idź do domu, wypuść wieprza i nie daj mu nic jeść, a gdziekolwiek ten wieprz pójdzie, to i ty idź za nim, ani go nie napędzaj nigdzie, ani do domu, ani nie pędź naprzód, ani w bok, tylko gdzie on sam pójdzie, to ty zdaleka pomału za nim tak, abyś go z oczu nie stracił.
Chłop podziękował i poszedł, wygnał wieprza z obory i za nim w ślad, gdzie wieprz, to i chłop, aż przyszli do pewnego lasu. Tam pod drzewem wieprz wyrył sobie dół i dla odpoczynku