Strona:Karol Mátyás - Podania i baśnie krakowskie.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.
—   13   —

klęczkach go prosił, choćby o pół centa. Litość wzięła go i dał żebrakowi ostatnie pół centa. A ten złapał monetę z chciwością, zaryhotał złowrogo i zniknął.
Był to czart, który „się udał za żebraka“.
Ale na to nie zważał bohater i pewnym będąc, że przeszedł zwycięzko próbę, poszedł w nocy pod kaplicę na Krzemionkach. Tam go jednak złapały czarne biesy i urwawszy mu głowę, zrzuciły na dół z Krzemionek.
(7.) „Tam, gdzie teraz stoi kościółek mały na Smoleńsku za kościołem Felicyanek, był niegdyś dół, gdzie sypano śmiecie i skorupy — zarosły był pokrzywami i różnemi chwastami.
Szło raz dwu chłopców ze szkoły — żydek i katolik — i poszli do tego dołu szukać szkła różnokolorowego z rozbitych flaszek. Żydek, któremu było na imię Smolek, pytał się katolika:
— Na co się ty uczysz?
A ten mu:
— Na to, żebym umiał.
Na to Smolek:
— Ja wiem, ale cem kces bicz?
— Ja będę biskupem.
Żydek się roześmiał:
— Ny! ty bedzies biskupem.... Jak ty bedzies biskupem, to ja tu kościół postawię i przejdę na wasą wiarę.
A chłopak powiada: