tak, aby wymawiali każde słowo w jednem tempie — ni wcześniej ni później, bo by wszystko było na nic. Choć nic nie rozumieją wyrazów, nie należy się im nad nimi zastanawiać. Czytać mają, póki się nie zjawią djabli.
Djabli przyszedłszy, zaczną im dokuczać: to ciągnąć za włosy, to skubać, to wyzywać — ale oni mają na to nie zważać, ani oka od książki oderwać, ani się obejrzeć, tylko czytać po cichu — po cichu czytać wolno im już teraz, bo w głośnem czytaniu pomyliliby im zaraz djabli. Jak przetrwają tę próbę, zapytają ich djabli, czego potrzebują. Oni mają powiedzieć krótko: Pieniędzy!
— Jakich? czy złota, czy srebra, czy miedzi?
Naturalnie obaj powiedzą:
— Złota!
— Na co wam złota?
Wtedy muszą powiedzieć, że potrzebują pieniędzy na jakiś dobry cel, a więc n. p. na postawienie kaplicy, kościoła.... Natychmiast postawią przed nimi djabli dwa worki złota i znikną.
Co kto chce, to może dokazać za pomocą Sekretów Krzysztofora.
„Było to przed laty — jeszcze za czasów śgo Jana Kantego. Siedziało raz za karę dwóch studentów w szkole śtej Anny — przed południem. Przykrzyło się im, więc otworzyli sobie szafę z książkami i wzięli jednę do czytania. Z wielkiem zajęciem jęli ją czy-
Strona:Karol Mátyás - Podania i baśnie krakowskie.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.
— 17 —