Strona:Karol Mátyás - Podania i baśnie krakowskie.djvu/29

Ta strona została uwierzytelniona.
—   23   —

gle płacze, małe dziecko. Spogląda z mostu — tu siedzi na wodzie dziecko, może dwa lata miało, w białej koszulce, i płacze. Babie się żal dziecka zrobiło i odezwała się:
— A cegoz téz ty, siérotecko, tak płaces? Biédastwo moje! zeby já téz mogła zléść z tego brzézku wysokiego, toby já cie téz wziena!
Ale dziecko się na to nie odezwało, tylko wciąż płakało. Tak baba nie wiele „myślący“, zabiera się iść po to dziecko, próbuje... ale nie może zleźć, bo brzeg bardzo spadzisty. Wychodzi napowrót na most, patrzy się na dół, — a tam nie dziecko siedzi, tylko chłop stoi, jak dąb! Patrzał się do góry na most i śmiał się do baby — zęby mu było widać białe jak łopaty. Baba się przelękła i uciekła.“
(14.) „Szła jedna kobieta z mężem kaflarzem ze Zwierzyńca przez most Zwierzyniecki na Rudawie. Noc była bardzo piękna i księżyc świecił. Jak weszli na most, słuchają — a tam się coś chlapie pod mostem na Rudawie. Zaglądają na wodę z mostu — nie widzą nic, tylko cień człowieka bez głowy, najwyraźniej bez głowy! Kobieta się przelękła i odeszła parę kroków, a mąż stał jeszcze i patrzał, bo mu bardzo dziwno było, co to jest. Aż tu widzi, jak wyszedł z pod mostu człowiek bez głowy, cały czarny.... trzymał w ręce jakąś dużą kulę i podrzucał ją do góry. Kaflarz przypatruje się bliżej, czy to kula, czy to co, aż rozeznał, że to