Strona:Karol Mátyás - Podania i baśnie krakowskie.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.
—   26   —

Chwała Bogu, że to tylko sen, a broń Boże, żeby kiedy do tego przyszło! Przytaczam ten sen jedynie jako charakteristikon krakowskiego gminu.
I o śnie jednego dziecka krakowskiego, jako o bardzo oryginalnym, wypada mi wspomnieć:
(17.) „Miała jedna uboga wdowa kilkoletnią córeczkę. Dziewczynka ta nie była jeszcze nigdy na Zamku. Jednej nocy śni się jej, że jest na Zamku na Wawelu, że chodzi po kapeli, ogląda obrazy, nagrobki.... Wchodzi do jednej kaplicy, patrzy — a tu na jednym nagrobku siedzi król polski żywy, nogi ma założone jedne na drugą po turecku i trzymając się oburącz za koronę na głowie, okropnie narzeka:
— Biada! biada! biada!...
A przy nim na tym samym nagrobku siedziała królowa młoda, bardzo piękna, miała włosy rozpuszszone, na głowie koronę, ręce załamywała i okropnie płakała.
Dziewczynka stanęła zdziwiona, że to król może narzekać, a król to dostrzegł, zwrócił ku niej głowę i ostrym, surowym wzrokiem ją zmierzył. Królowa zaś bardzo łagodnie patrzała. Dziewczynka przelękła się bardzo wzroku króla i zaczęła uciekać....
Wtedy obudziła się. Była godzina jedenasta, zegar bić zaczął. Obudziła matkę i sen opowiedziała. Matkę zaciekawił ten seni rzecze:
— Wiesz co! stawiajmy na loteryę! Ale trzeba się przekonać, czy jest taki król na Zamku, żeby można pewniej stawiać.