a on nigdy. Tak se ráz coś wysukali na niego i naskardzyli[1] na niego przed prefesorem i miáł być kárany. I prefesór go kciáł bić, a święty Stanisłáw zacął go prosić, zeby mu pozwoluł zdjąć sukienke: zeby go bez sukienke nie bił, bo mama jego biédná niémá za co drugi sprawić. I zdjął sukienke i na promyku słońca, co wpádáł do izby bez okno, zawiesił te sukienke. Prefesór sie zadumiáł[2] i powiedziáł:
— Oj Stasiu! nie já ciebie mám karać, tylko ty mnie!“
„Święty Stanisłáw sed(ł) ráz z ojcem do Krakowa do skół bez Niepołomską pusce. Tam przyśli na bardzo błotnistą droge. Wtedy święty Stanisłáw bráł kamyki i rzucáł przed siebie i z tego tworzyła sie mu bitá, kamienná ściézka, i mówił do ojca:
— Tata takiem błotem idzie, a tu taká dobrá ściézka.
Ale sám tylko przechodził taką ściézką“.
„Za Wisłą urwáł ráz święty Stanisłáw, jak był jesce studentem, grochu i za to go chłopi zbili. Za kare nie było trzy miesiące dysca. Wtencás chłopi pomiarkowali, ze to pewnie za to niéma dysca, i pośli świętego Stanisława przeprosić. On przyjął ich, jakby nigdy nic, i powiedziáł:
— No idźcie! juz on tam bedzie wnetki[3].
I ledwo uśli z pięć stajonek, wysła taká małá chmurka i zláł dysc rzęsisty“.
„W Bucu[4] jes przy drodze kaplicka, w ni jes duzá figura świętego Stanisława, a podle[5] jes płytká studnia. Tam miáł święty Stanisłáw, jak przechodził ze skół do domu i uźráł[6] juz scepánoski kościół, odpocywać — siadnuł se i odpocywáł. Wyjął téz kawáłek chleba, zeby sie posilić, ale chléb był suchy i dopiéro go rozmocył w tem źródle, co było podle, tam, gdzie dzisiáj jes ta płytká studzienka“.