Zaś święta Hanna, królowa polska, panowała niegdyś tuż nad Szczepanowem na górze Bocheńcu.
„Góra Bocheniec „patrzy“[1] do Jadownik[2]. Ten Bocheniec to straśnie cudowny. Starzy ludzie gádają, ze tam było dáwni duze miasto, stolica, ale bez wielgie wojny całkiem zniscało, tak ze ani śladu po niem nie zostało. To było jesce „za cały Polski“, „jak Polska stała Polską“, bo to za dáwnych casów strasne były wojny, nieprzyjáciele Tatary, Turki i Swedy straśnie napádali i niścili te Polske. Tak tyz i tu było, Tatary wpadli na Bocheniec i całe miasto zniścili. Wtedy świętá Hanna, która była w tem mieście królową, usła na Węgry, ale sie w jakiś cas potem w obrazie cudownem sposobem objawiła.
Było to tak:
Na Bocheńcu jes studnia i do ty studni chodzili zawse ludzie z Jadownik po wode, bo w ty studzience była bardzo dobrá woda. Ráz posła jedna kobiéta z Jadownik po wode do ty studzienki, spuściła konewke, jak to dáwni ciągneli wode „na kuli“[3], ciągnie te konewke i wyciągá obráz „święty Hanny“. Ten obráz sie ji do konewki przycepił, jak ciągneła wode. Wszyscy ludzie widzieli, ze to cud boski, wybudowali na Bocheńcu kościół i tam ten obráz święty Hanny zawiesili. W tem kościele dáwni wszystkie śluby z Jadownik sie odbywały.
Podcás wielgich uléw jak woda spływała z góry, tak wyrobiła w Bocheńcu doś(ć) duzą dziure, pokázało sie, ze ona prowadzi do bardzo głębokiego dołu, bo, jak to zwykle pastuchy ciekawe, jak paśli bydło na Bocheńcu, kcieli kóniecnie wiedzieć, cy ten dół głęboki i co tam w niem jes. Tak brali zérdki i zérdki wpuscali do tego dołu, ale i nájdłuzsą zérdką nimogli dna dostać. Jak zaś ciskali kamienie do tego dołu, to te kamienie