z hukiem spádały na dół, jakby spádały na jakieś drzwi zelazne. I tak tyz mówią, ze tam są drzwi zelazne do wnątrza góry“.
„Bedzie temu juz bardzo dáwno, wydawała sie jedna stará dziéwka z Jadownik, a jak sła do ślubu na Bocheniec, tak se wdziáła na głowe ruciany wiánek. A ludzie, jak ludzie! po dródze zaceli ji pomiędzy sobą dogadywać i wytykać, ze stará dziéwka, ze juz nie jes panna, ze nie powinna w wiánku chodzić. A ona była bardzo porządná i pobozná dziéwka. Ona to dosłysała, rozzáluła sie, w tem razie zdarła se wiánek z głowy i cisneła na mur na kościół na Bocheńcu. I powiedziała:
— Kiej mi nie wierzycie, to sie przekonájcie!
I ten wiánek ruciany uchycił sie muru i od tego casu na murze rośnie, rozwijá sie. Do dzisiejsego dnia rośnie tam taká piękná ruta na tem murze od wschodni strony, a ludzie uwázają ją za skutecną na rózne bóle: na zimno (febrę), na ból w krzyzach — idą tam i skubią te rute“.
Dziś Bocheniec cichy, niemy, poważny, jak grób...
„W Bocheńcu jes zaśnięte wojsko polskie; wojsko to obudzi sie, jak na niego wyznacony cas przyjdzie, stocy wojne i odbierze swoje Polske i Polska bedzie Polską, jak piérwy była. Choćby na trzy dni przed sądem Pańskiem to to wojsko obudzić sie musi i Polske wygrá“.
Nad szczepanowską ziemią unoszą się nietylko złociste mgły wspomnień odwiecznych, lecz błądzą po niej pewnie więcej niż gdzieindziej, różne duchy i widma, a w łonie jej kryją się wielkie skarby. Zaczarowana ziemia!
„Pomiedzy granicami jadownicką a dziekanoską[1] miedzy lassami była taka łąka — na ty łące było wielgie koło nazwane od niepamietnych casów: karcma! Pastyrze na ty karcmie tajcowali, jak paśli bydło. To sie nazywała „djablá karcma“, bo tam djábeł miáł wielgą „rekracyją“[2] na ty karcmie, bo na ni zawse tajcowáł. Byłem tego sám náocnem świadkiem,