bom tam pásáł bydło: jak wysed(ł) z lassa panic młody w ubraniu przez połowe cerwonem, a przez drugą połowe zielonem, kaśkiet zielony, na jedny ręce miáł cerwoną rękawicke, opásany był grubem węzem — staneł na wale i gwiznął na palicach.
I wsed(ł) na jedny nodze do ty karcmy i tajcowáł ogromnie, tylko sie piách kurzy od niego; jak tajcowáł, to na palicach gwizdáł. Jak sie wytajcowáł, to wyskocył na wáł z podpartemi bokami i okropnie sie śmiáł i przegináł sie na wszystkie strony. Jak sie juz upląsáł, to gwiznął na palicach i posed(ł) w las z ogromnem wichrem, a pastyrze nie byli bojaźliwi, bo sie z tem oswoili“.
„Takze miedzy granicami — tak zwano „pod jasionką“ — miedzy lasem jadownickiem a scepánoskiem była mogiła. Był tam pochowany niejaki Skaryjás, co sie w niem zápáliła wódka.
Pastyrze jak tam dopuścili bydło, to zaceno boruceć[1], tak sie pastyrze námówili, nabrali ze sobą bucków i pośli do ty mogiły i obtocyli mogiłe naokoło i buckami bili w te mogiłe i mówili tak:
— Skaryjás wyjdź do nás! bedziemy cie łup! cup!
Tak wciąż bili i mówili: „Skaryjás wyjdź do nás! bedziemy cie łup! cup!“ Jaz sie mogiła zacena do góry znosić i powstáł ogromny sum, a pastyrze z wielgi bojaźni pouciekali, a bydło sie do kupy zbiegało i ogromnie borucało — i tak trwało do pół godziny“.
„W dáwniejsych casach w leśsie Scepánoskiem — tak zwano pod Janusowem — są tam po dziś dzień jesce te drógi cyli chodniki.
Pewnego razu śli tamtędy dwioje ludzi i uwidzieli bardzo piekne pokoje, koło tych pokojów piekne, tylko małe planty i drzwi były otworzone zelazne. I przechodziło sie koło drzwi sześ młodych panien — bardzo pieknie ubrane — a nade drzwiami był (d)zwonek zółty i niemały, a ci ludzie stali jak wryci i na to patrzeli, potem sie zblizali do drzwi, ale panny wesły prędko do pokojów, a starzec, siwe miáł włosy, drzwiami zatrzasnął —
- ↑ W gw. m. = ryczeć.