Strona:Karol Mátyás - Rabsice dawnej puszczy sandomierskiej.djvu/18

Ta strona została przepisana.

12

polówać“. Poszliśmy niedaleko i zaraz ten rabczyk zabił dużego sara. Powiada do mnie:
— Jak co teraz wyjdzie, to ty będziesz strzelał.
Akurat za páre kroki wyszedł r, zmierzyłem do niego z mojej małej fuzyjki, wypaliłem, sár się zaraz położył. Powiada do mnie ten rabsic:
— Dobrze strzelasz, zuch z ciebie! Przyjdźże w niedzielę rano na Ciosy, pytaj się do... (tu wymienił imię i nazwisko chłopa), to ze sobą pogádáwa.
Poszedłem w niedzielę rano do niego, tam w domu zastałem już trzech innych rabczyków, to wszystko byli gospodarze ze wsi sąsiednich, jeden nawet już stareńki.
Przywitali mnie zaraz słowami:
— Witaj nasz rabczyku!
Tak mi zaraz dali ośmielenie, kazali mi siedzieć, dali mi wódki, potem piwa, do tego śtuki (słonina), chleba — wszystko tam było w izbie. Cały dzień piliśmy, a na wieczór to do nich przyszło jeszcze ośmiu rabczyków z Krządki, Grębowa, Stalów, Cmolasu...[1] Przeciem tam cztery dni był u nich, to przez cztery dni i noce ciągle polowaliśmy.
Te cztery dni to były dla mnie jak termin u majstra. Po tej próbie powiedzieli wszyscy, żem dobry rabczyk i odtąd już ciągle tam do nich chodziłem i z nimi trzymałem kompaniją.
Pierwsze chwile zaprzedania się rabczykom były dla mnie straszne. Pytali sie mnie rabczykowie:
— A masz ty jaką strzelbę?
Dowódca rzekł za mnie:
— Ma, ale ja mu dam inną.
Przyniósł ze stajni strzelbę, wykręcił z niej nabój, potem kazał mi ją nabić i strzelić we wrota stodoły do zakreślonego kredą koła. Trafiłem, a rabczykowie zawołali:
— Ma l! dobrze strzela!

Potem musiałem przysięgać — na co kazali mi przysięgać, tego powtórzyć nie mogę, bom porzuciwszy rabczyków, na spowiedzi księdzu przyrzekł, że nie tylko w gusła rabsickie wierzyć, ale nawet o nich myśleć nie będę. Powtarzałem za do-

  1. Krządka i Cmolas w powiecie kolbuszowskim, Stale i Grębów w powiecie tarnobrzeskim.