Strona:Karol Mátyás - Rabsice dawnej puszczy sandomierskiej.djvu/21

Ta strona została przepisana.
15

dobry na rabczyków, bo głosu daleko nie słychać. Nie szliśmy drogą, tylko przez pola miedzami. Chociaż nikogo w polu widać nie było, bo to był dzień słotny, ale i tak, jak to mówią „na złodzieju czapka gore“, musieliśmy się strzedz, aby nas kto nie widział a osobliwie leśny, bo gdyby ten zobaczył, to już z rabczykiem bieda.
Przyszliśmy do lassa, nie widzieliśmy nikogo, nie spotkał nas chwała Bogu nikt, ledwo że który skowronek zaśpiewał z przymusu na taką psotę (słota). Gdyśmy przyszli do lassa, byliśmy oba tak mokrzy, jakbyśmy się w wodzie kąpali. Ale to pomijawszy, byle tylko w leśsie szczęście posłużyło.
Był ten las pomiędzy chłopskiemi polami, to też mój kum mówi mi tak:
— Ja, kumie, pójdę przez las, a wy idźcie przez pole! Jak tam będzie jaka zwierzyna, to będzie uciekać w las, ja będę na pogotowiu i może co zabiję.
Ja też tak zrobiłem, poszedłem przez pole. Pasło się kilka sarn w tatarce, skoro mnie zestrzegły (spostrzegły), poszły w las.
Po niedługiej chwili słyszę strzał w leśsie i myślę sobie:
— Kto wie, kto tam strzelił, może mój kum, a może leśny...
Zaraz po strzale ja uciekł z pola w las, bom się obawiał jakiej przeszkody. Chodzę po leśsie i słucham, co dalej z tego wyniknie. Naraz słucham, że ktoś gwizdze, ale i tak na mnie skóra dygoce. Wychodzę z gęstego lassa na rzadszy i widzę mojego kuma zdaleka, co kiwa na mnie głową, że on strzelił. Ja se myślę: „Chwała Bogu! możeś tam co i zabił...“
Wlazłem nazad w gęsty las, idę ku polowi, patrzę — pasie się trzy sarn w prosie — i myślę sobie:
— Daj mi Boże którą dostać!
Był to bliski dyśtanc, bo może czterdzieści kroki, zmierzyłem dobrze do sara (rogacza), a jednak jego nie zabiłem, tylko koze, bo się blisko siebie pasły. Moja koza tylko nogami fika, skoczyłem po nią, złapałem za nogi i wciągnąłem w las, przywaliłem gałęziami, strzelbe schowałem pod mech. Chodzę ostrożnic po leśsie i szukam kuma. Chodzę po leśsie tak, jakbym grzybów szukał, i powoli z kumem się zdybałem. Pytam się:
— Do czegoście strzelali?
Kum mówi, ze zabiłem rogacza“.
— A to chwała Bogu, bo i ja zabił kozę!