Strona:Karol Mátyás - Rabsice dawnej puszczy sandomierskiej.djvu/25

Ta strona została przepisana.
19

Z wielu opowiadań rabsickich przygód zasługują niektóre na szczególną uwagę i powtórzenie, charakteryzują bowiem dobrze sposób myślenia, życie i taktykę rabsiców.
Pewien rabsic ze Stalów, który już przed dziesięciu laty pomarł, opowiadał następującą przygodę:
„Było to z początkiem lipca. Dzień był gorący. Wszyscy ludzie krzątali się w ługach[1] koło siana. We wsi mało kogo widać było, bo komu tylko cokolwiek siły stárcało (starczyło), to mu w domu siedzieć nie dali, tylko pędzili do roboty. Ledwo w domu gdzieś spostrzedz można było starą babkę lub starego dziadka, który wodził małe dzieci po podwórzu i drobiu w domu przyglądał. Także było gdzieniegdzie słychać, co kogut gdzieś w cieniu w ukryciu zapiał i pies w budzie zaszczekał i kukułka gdzieś w gestem ukryciu zakukała.
A nas było takich dwóch, którzyśmy się rabsistwem trudnili, to też do roboty iść się nam nie chciało, bo z rabsistwa mieliśmy dobry dochód. To też pieniądze szły do nas, jak woda, bośmy co dzień i noc mieli po kilka sarn i zajęcy ubite, które od nas zabierał żydek z miasta. Płacił nam za sarnę lub sara trzy reńskie, a za zająca sześć szóstki, to już nam wystarczyło na wszelkie nasze utrzymanie, że ani nam grunt tego nie doniósł. To też kiedy ludzie byli przy robocie, to my tymczasem w domu spali i myśleliśmy nad tem, gdzieby można najprędzej co zabić i żeby nas kto nie złapał.
Przyszedł do mnie mój spólnik i tak mi mówi:
— No bracie! wyspałeś się, dziś dzień dobry na rabsistwo, bo upał, to głosu daleko nie słychać. Zabierajmy się i idźmy w imię Boże, może nam sztuka ujdzie.

Zaraz wzięliśmy na się babskie ubranie, strzelby pod fartuch i po kilka patronów do kieszeni. Szliśmy przez wieś śmiało, bo nikogo nie było we wsi, ledwo gdzieś pies przez wrota na nas zaszczekał. Kiedyśmy wyszli za wieś w pola, już tam byliśmy śmiali i polowaliśmy tak, jak za wolnych czasów. Słońce się chyliło ku zachodowi, w polu żyjącej duszy nie było, tylko co skowronki wieczorne modlitwy nad naszemi głowami odmawiały. To też chodziliśmy śmiało po polu publicznie, bo o tej porze jest najlepsza gra dla rabczyków, jedno, że to było przedezniwy, że już żyta zaczęły dojrzewać, to można

  1. Mokre łąki wśród lasów.