Strona:Karol Mátyás - Rabsice dawnej puszczy sandomierskiej.djvu/26

Ta strona została przepisana.

20

sie było ukryć lepiej, jak w lesie; drugie, że to było po dniu gorącym, to w takim razie żadnego strzału daleko nie słychać, bo wszystko dusi jak w garku.
Rabczyki maja to przekonanie, że zaczem pójdzie do lassa polować, to musi naprzód w polu strzał zrobić i to taki, żeby cobądź zabił. Jak nie może jakiej grubszej sztuki znaleść, to musi i do skowronka strzelać. Gdy strzeli a nie zabiję, to już pewno szczęścia nie będzie i powraca cem duchem do dom, boby był już pewno złapany. A jeżeli coś zabije, to po strzale czeka, czy go kto nie będzie śledził. Jeżeli go nikt nie śledzi, to już jest pewno, że leśnego blisko niema. A taki strzał to się robi w polu blisko lassa. Po strzale rabczyk wychodzi na najwyższą górkę i zważa ostrożnie, czy leśny strzału nie śledzi, a gdy leśnego nie widać, wtedy już idzie do lassa na pewne.
To też i my, kiedyśmy obeszli po polu prawie wszystkie miedze i chcieliśmy koniecznie gdzieś zająca dostać, ale na nieszczęście żadnegośmy spotkać nie mogli, już przymyśleliśmy do skowronków strzelać. Naraz przychodzimy na jedno paśfisko (pastwisko), które się nazywa polne łuzyki, i słusznie tę nazwę mają, bo są pomiędzy polami, i widzimy, że kilka bocków (bocianów) brodzą po wodzie i szukają dla siebie najulubieńszego pokarmu, to jest żab. A kiedy rabczyk bocka zabije, to już jest najlepsze szczęście i darmo naboju nie popsuje, bo ma z bocka najmniej litrę smalcu, który jest skuteczny bardzo dla ludzi na dusnoś.

To też i my, kiedyśmy te bocki zobaczyli, już się oczy do nich śmiały. Ażeby można po jednemu dostać, rozeszliśmy się w żyto i chełckiem (chyłkiem) my podeszli aż nad same łuzyki, gdzie bocki brodziły. Mój kolega wziął dobrze jednego na oko, strzelił do niego i na miejscu zostawił. Ja zaś za późno brał na cel, bo bocki spłoszone brały się do lotu, ale jak to każdy wie, że bociek nie tak prędko do lotu się wybije, to też wyleciałem z żyta na łuzyk, kiedy bocki do góry się wzbijały, dałem strzał i na szczęście zabiłem dwa, jeden na miejscu został a drugiemum skrzydło skaleczył, cokolwiek dalej odleciał, opadł w życie, aleśmy go złapali, długo się bronił, ale go mój kolega pustokiem[1] dobił. Bockiśmy pochowali w żyto i cze-

  1. (Z niem. Putzstock), stępel do nabijania i czyszczenia strzelby kapslowej.