I rozydô sie wszyscy, nawet i marsáłek pódzie. I idô párämy po wsi, śpiéwajô, bo ju sô dobrze pijäni, i sprásajô, po kogo byli posłäni. Jak wejdô do domu, muówiô tak:
— Niech bedzie pokfálony Jezus Krystus.
— Na wieki wieków, ámen.
— Prosi wás pán młody i päni młodá na wesele! Ale weźcie z sobom mało-wiele!
Zará tem druzbom stawiá druzka, bo puo niô przyśli, na stole co nálepse jedzenia, jak niéma, to nawet kupić musi, do kieseni jém daje kawáł syra albo kiełbase. A matka ty druzki ładuje coś na wesele, bierze tyz do zápaski garniec kasy jecmienny albo jagläny, z kilo śtuki[1] pod páche; uociec zaś ze dwa papiérków za cápke, i idô wszyscy na wesele. I prowadzô jéch prosto do kómory, ta uoddaje, co przyniesła z domu, kase i śtuke kucharce, a gospodárz jéch cestuje wodkom albo piwem, chto co pije, i idô do izby. I tak idzie za porzôdkiem, jaz wszyskiéch sprowadzô.
Jak sie juz wszyscy zydô, skrzypek grá, a druzbowie i druzki täjcujô, a starzy siedzô po ławach i gádajô uo staréch, dáwnich casach. A gospodárz chodzi dokoła z wodkom i piwem i cestuje wszyskiéch, jaz becki wypróźni.
Terá náchodzi uobjád, taki sám, jak i wcoráj béła kolacyj. Po uobiedzie składajô sie druzbowie i druzki swojem porzôdkiem, a starostowie i swaski swojem, na piwo, na wódke, i jedzie fura do Mokrzysowa i przywozi kilka ćwiártówek piwa, kilka garcy wódki i pijô jaz do wiecora.
Wiecór náchodzi, daje jém kucharka kolacyj, tyz tak kapuste i bászc, ino ze troche lepié uomascone, bo swaski nanosiéły śtuki. Jak juz podjedzô, gospodárz jéch obcestuje piwem i wodkom, wtedy kucharka zbiérá łyzki i miski, a druzbowie wynosô na dwór stoły, a racy deski, i zbiérajô sie na cepiny, to jest do domu päna młodego.
Wtedy druzki päniô młode gdzieś schowajô, a druzbowie jé sukajô póty, jaz jô zdybiô. Wtedy druzbowie bierô, co chtóry moze: prześlice, miedlice, uobrázy, zeleźniáki, miéski[2], łyzki,