Strona:Karol Mátyás - Z życia cyganów.djvu/12

Ta strona została skorygowana.
—  12  —

Dalej bierze pięć ziarnek w usta, jedno po drugiem i gryzie, a tak gdy pogryzł, pokazuje potem jedno i tosamo ziarno całe ukryte w ustach i biorąc, drugiemu w rękę stuloną kładzie po pięć razy, lecz za każdym razem nic a nic nie włoży, a potem chuchnie i każe dłoń roztworzyć, obaczyć, a tu niema nic.
Dalej mają cygani taki gumowy palec, właściwie pół palca wskazującego, tak wyrobiony, jak prawdziwy palec i na nitce i igle przyrządzony, a gdy któren z chłopów ma nową czapkę lub kapelusz, wtenczas mu zdejmuje z głowy i przyszywa figlarnie, a niespodzianie ów palec i ze spodu pociąga za nitkę, a ten zmyślony palec porusza się zginająco. I w ten sposób mani ludzi, że nową czapkę lub kapelusz przebił palcem. Wtedy właściciel czapki lub kapelusza robi hałas, że mu własność podziurawił palcem, lecz ten znów odejmie przyrobiony palec w sposób niewidzialny a oddaje czapkę całą bez dziury. Dopiero się dziwią wszyscy, co to za cud i przypisują to wszystko dyabłu.
Dalej gdyśmy przybyli do Budapesztu, tamżeśmy biedy zaznali, bo cygani zaczęli handlować końmi tak po złodziejsku, że za swoje kaleki nabyli bardzo dobrych koni, za co dostali się wszyscy cygani i ich wójt także do kozy na 14 dni, a ja zaś i młode cyganięta z cygankami pozostaliśmy sami i głód my cierpieli. Gdy wójta i cyganów wypuścili z kozy, tak zaraz udaliśmy się w podróż z Węgier ku pruskiej granicy