Strona:Karol Mátyás - Z życia cyganów.djvu/23

Ta strona została skorygowana.
—  23  —

iść zaraz za nią, a choćby cię popchnął trzy razy lub uderzył, to ty pamiętaj, ażebyś mu nic a nic nie mówił, tylko masz wyjść z tańca i stanąć sobie za oknem i patrzeć, co się dziać będzie w karczmie“.
Lecz w duchu pomyślałem sobie: „Ty będziesz stał za oknem, a tamci będą grać i tańcować, to się będzie dziać“. Ten myślał głupi, że on jak wyjdzie z karczmy, to nie wiem, co się tam będzie dziać, i pytał mnie się, „co się tam może dziać wtenczas, jak ja wyjdę z tańca za okno“. Lecz ja mu powiedziałem, że mi tego naprzód powiedzieć nie jest wolno, niech poczeka, a sam się przekona, co się będzie dziać.
Z Padwi szedłem prosto do Skopania. Tam wstąpiłem do znajomego Mateusza Stępnia. Ten, gdy mnie zobaczył, zrazu mnie nie mógł poznać, lecz gdyśmy się poznali, wtenczas zaczął mnie wypytywać i nawzajem opowiadać o smutku moich rodziców. Ja jako przed znajomym rozgadałem się o swojej biedzie, gdziem był i skąd idę. On zaraz zawołał na swoją żonę i rozkazał mi podać jeść, przyczem prosił mnie, abym od południa pozostał u niego aż do drugiego dnia, bo miał jechać z żydami do Tarnobrzegu, „to cię zabiorę z sobą“. A tak pozostałem.
Ale na wsi, gdy się zjawi jaki włóczęga, to go mają za Bóg wie co, więc i do mnie naschodziło się parobków i dziéwochów, a ja im pokazywałem rozmaite sztuczki i figielki, co ich serdecznie zajmowało. A co dziwu było, a wszyscy mówili, że umię zamawiać, momić i t. p. Tak, gdy szedłem po drodze z Padwi do Skopania, nadybałem na go-