Strona:Karol Mátyás - Z życia cyganów.djvu/24

Ta strona została skorygowana.
—  24  —

ścińcu pudełeczko takie małe czerwone z białej maści i podjąłem takowe. Sam nie wiedziałem, na co mi się może przydać, a przyszedłszy do wierzby starej, wziąłem trochu próchna z onej i wsypałem do onego pudełeczka i zachowałem. A tak u owego Stępnia, gdym wieczór wyszedł na podwórze, pewna dziewka wyszła za mną i mówi, czybym jej nie mógł dać szczęścia do chłopaków, a ja odpowiadam, „dlaczego nie, tylko to drogo kosztuje“. A ona się pyta: a ile tak może kosztować“? — ja mówię: jednego reńskiego, a tego jest bardzo mało, lecz wystarczające na tę rzecz“. Tak wręczyła mi guldyna, a ja jej dałem trochu próchna z wierzby z onego pudełeczka i mówię jej przy tem znane cygańskie zamówienie, a po przemówieniu powiadam dziéwce do ucha tak:
— Masz tego bardzo po małej odrobince pić tak, abyś to mogła podzielić na siedem kawałki i codzień po siedem pacierzy mówić rano. I nic nie wolno innego poprzód pić, ani jeść, tylko siedem pacierzy z rana zmówić, potem kieliszek lub łyżkę wody z tą siódmą cząstką próchna wypić I tak masz postępować przez sześć dni, a siódmego dnia masz też zmówić siedem pacierzy — a musi to być dzień świąteczny lub niedzielny — więc te siódmą cząstkę nie masz wypić, tylko chłopakowi, na którego masz ochotę, zatknąć za pas tak, aby on tego nie spostrzegł. A wtenczas bądź pewna, że on za tobą będzie szalał.
Na drugi dzień rano wsiadłem na wóz z Mateuszem Stępniem i żydami i przyjecha-