Strona:Karol Mátyás - Z życia cyganów.djvu/6

Ta strona została skorygowana.
—  6  —

bardzo łatwo się składa, i w oczach ludzi ostrze tego drugiego noża niby pcha w rękę, gdzie tymczasem pierwszego ostrza nie widać, bo ma takowe ukryte pod rękawem szerokim od chałata czyli kabata. A gdy drugi nóż niby w rękę wbije, to tym sposobem ostrze tego noża lekko się składające zaknie sie czyli złoży i pójdzie w rękaw chałata. Przytem cygan pociągnie ręką tak zgrabnie, aby koniec pierwszego noża wyszedł na wierzch z pod ukrytego rękawa szerokiego, przyczem złożony nóż trzyma przy ręce. A ludzie widząc to, dają wiarę, że rzeczywiście przebił cygan rękę.
Do starszych cyganów mnie niewolno było się zbliżać i rozmawiać, tylko z ich dziećmi bawiłem się i uczyłem się rozmaitych sztuk i krętactw, ale grubszych rzeczy nie pozwalali mi wiedzieć.
Z pod wsi Jadachów wyruszyliśmy pod południe, gdyż cygani, jak im się nie bardzo opłaca, nieradzi długo przebywać w tej okolicy, a tak jadąc i wstępując po drodze po karczmach, popasając konie, popijając i przekąsając, dojechaliśmy na noc pod Sędziszów. Tam jak zwykle ugotowali kolacyą, a po kolacyi jedni jak zwykle robili świderki, a drudzy naprawiali kotły, garnki, a dwóch cyganów wzięło strzelby i szable do boku i pojechało ku Sędziszowowi. Tam ukradli, jak-żem się od małych cyganów dowiedział, dwa konie wartności po 200 złr., zaprowadzili je w las, tam im dali jeść, pić, a przywiązawszy je w gęstwinie, powrócili do obozu i zdali raport ze swojej czynności przed wójtem. Na drugi dzień po zatarciu śladów