Strona:Karol Mátyás - Z życia cyganów.djvu/9

Ta strona została skorygowana.
—  9  —

Babulisten kosten z mostem syrom lejzom plaskatam podukowatem makes madejnes refidues kaltigidues jedyne bubyne trukoto rumine chaim jaim skrzypki rybki jawór klucz.
Z pod Lubaczowa po owych kaczkach ruszyliśmy w dalszą podróż ku Tarnopolu, tam na pewnym noclegu, niepamiętam, jak się ta wieś nazywała, dosyć, że cygani ukradli jałówkę wartności do 25 złr., obedarli ją, skórę do worka włożyli i kamienie i utopili w lugawi, a mięso wpakowali do kotła, na jedną nogę wystawioną z kotła przymocowali sztucznie końskie kopyto, a gdy ludzie przyszli szukać jałówki, obaczyli, że się koń gotuje, litowali się nad cyganami i dawali im rozmaite leguminy. Cygani, jak ludzie nadeszli, odmawiali zwykłą przemowę, a jak ludzie to słyszą, to myślą, że już koniec z nimi się stanie i tylko gęby poroztwierają, a nie wiedzą, co się z nimi dzieje. A jeżeli cygani mówiąc to znajdują się u ludzi w domach, wtenczas co może dopaść który, to bierze.
Przybyliśmy wreszcie pod Tarnopol, tam rozłożyliśmy się obozem pod laskiem niedużym leszczynowym, patrzymy.... a tu zaraz schodzą się ludzie, a cygani mądrzy, bo, gdy się ludzi poschodzą, to zaraz patrzą po twarzach ludzkich i badają, który z przybyłych ma zmartwienie. I tak poznali tam chłopa jednego rusina, że ma jakieś zmartwienie, zaraz ku niemu zbliżyło się dwóch cyganów i cyganka, zaczęli mu rozmawiać, że ma zmartwienie i że oni mogą mu poradzić. A tak powoli się pytają, co mu brakuje; chłop się wygadał, że bieda, że mu żona