badaczy Oskar Kolberg, byłoby więc niesłusznie nie wspomnieć tu jego imienia. Że jednak w umiejętności każdej o najobszerniejszą i najwięcej wykończoną chodzi budowę, pozwolę sobie i ja rzucić tu parę listków, do których zerwania wspólną ze mną pretensyę ma jedna rączka biała.[1]
W Zawadzie pod Nowym Sączem, o początku i dalszym rozwoju świata tak opowiadają:
Podobno, jak wyjdzie dwa tysiące lat, to się świat skończy, bo wtedy się kończy panowanie Syna Bożego. Pierwej było panowanie Boga Ojca a trwało cztery tysiące lat. Za panowania Boga Ojca ludzie byli bardzo wielcy, jak jeden stanął na górze na wschodzie, to drugiemu na zachodzie siekierę podał. Jak się taki „wielgi chop“ położył na ziemi, to już sam nie mógł wstać, chyba, że mu kto pomógł. Lecz ponieważ ludzie bardzo grzeszyli, przyszedł ogień z nieba, w którym ziemia się wypaliła tak, że była „czysta jak szkło, jak szyba“, i rozpoczęło się nowe panowanie Syna Bożego. Teraz jest panowanie Syna Bożego, ludzie są daleko mniejsi, ani podobni do tych „wielkich ludzi.“ Jak się skończy panowanie Syna Bożego, Pan Bóg znowu ześle z nieba ogień, ziemia znowu się wypali i będzie czysta, jak szkło. — „Góry będą równe z dolinami.“ Potem będzie panowanie Ducha św., które potrwa tylko tysiąc lat. Ludzie będą już tak mali, że „dwunastu będzie w piecu młóciło“, to znaczy, że będę mniejsi, niż dziecko nowonarodzone, i pobudują sobie takie chałupy i stodoły, jak piece, w których się piecze.
Niektórzy twierdzą, że ci „wielcy ludzie“ byli z „Kajmowego pokolenia“. „Jak jeden taki „wielgi chop“ znalazł siekierę za Bochnią a poznał, że jest z Nawojowej,[2] to ją aż tu cisnął. Jak jeden cieśla rąbał drzewo na „Margani“ (góra w Nawojowie) a nie miał siekiery, to, jak zawołał na drugiego, co rąbał drzewo na „Hamrzyskach“ (hamry, huty), to mu ten drugi zaraz siekierę podał.