sie poschodziły wszyćkie, tak on jem roskazowoł, gdzie mają co iś zjeś. Ano tu mocie zjeś tego, tu mocie zjeś tego, a na samem ostatku przyseł kulawy wilk i prosi: „Panie! mnie tyz ta dzie nojblizy, bom kulawy.“ Ano śwenty Mikołoj godo: „Mo tu jeden gazda, co jego pole jes i ta gruska, mo wieprza ogromnego w chlywku, to pódzies tam, te zjes go. Ano rozlecieli sie wszyscy, ten gazda przychodzi do domu, zaroz zaglądo do tego chlywka, wyprowadziuł tego wieprza ji zabiuł go. Pedo: zjem, skoro wilk mo rozkozane zjeś, to lepi jo zjem. Jacy gazda wziął trochy z tego wieprza scecin ji cisnuł do tego chlywa. „Niech ta — pedo — sceciny jé.“ Ano poseł wilk w nocy do tego chlywa, gdzie mioł roskozane wieprza zjeś. Wilk przychodzi w nocy, nima wieprza! Tak na drugą noc znów poseł ten gazda do te gruski siedzieć. „Bede — pedo — wiedzieć, co śwenty Mikołoj bedzie tem wilkom znou rozkazowoł, co jem znou koze.“ — Zatrąbiuł śwenty Mikołoj przy ty grusce, a gazda tam siedzioł, słysoł wszyćko. Ano wszyćkie sie wilki poschodziły; tak sie pyto św. Mikołoj: „cyście wszyćko pozjodały, jagem wom rozkozoł?“ A wilki powiadają: „wszyćko my pozjodali, panie.“ Ano patrzy, tego kulawego wilka jesce nima. Przychodzi kulawy wilk, taki zgodniały, zmęcony: „Panie! nidzem nie zjod, ten chop juz tego wieprza zabiuł, jacy mi kłaki zostawiuł.“ A ten chop w ty grusce siedzioł, wszyćko słysoł, a te wilki nie wiedziały o niem. Ano wszyćko znowu tem wilkom poroskazowoł: tu mocie jiś, tu mocie jiś — i porozlatowały sie. A ten kulawy na ostatku: „Mnie tyz, panie, dzie nojblizy, bom godny i kulawy!“ Św. Mikołoj odpowiado: „Mo ten ten gazda, co tu ten gront jego i gruska jego — gośno krzycy, a ten gazda w grusce słysy wszyćko — mo pięć krów cornych, a jedna kwieciato, co mo na cole kwiotek, te zjédz, a tamtych mu nie jédz. Jak pozenie pastuch jutro rano pojić bydło, tak patrzej, któro mo kwiotek na cole, to te mos zjeś.“ Ano rozlecieli się wszyscy, i ten kulawy poseł. Przychodzi gospodorz do domu, złapiuł mazi, zamaziuł ty krowie ten kwiotek na cole, i były wszyćkie pięć corne. Kozoł pastuchowi gnać do pojenia te krowy, wilk przylatuje, przypatruje sie, któro mo na cole kwiotek, zeby tę zjeś. Popatrzuł wilk na krowy, zodno
Strona:Karol Mátyás - Z fantazyi gminnej.djvu/9
Ta strona została uwierzytelniona.