Strona:Karol Mátyás - Z pod Sandomierza.djvu/24

Ta strona została przepisana.
22

Smutnyż to był powrót.
Szwedzi błądzili po korytarzach i ginęli, a wyjść już na świat nie mogli, bo otwór wchodowy był zamurowany. Na uprzedni rozkaz królewny ukryci w podziemiach żołnierze zamurowali zaraz wejście, skoro tylko ostatni żołnierz szwedzki wstąpił do podziemia. Wojsko polskie zaś ukryło się w innym lochu i następnie wyszło na świat. Z wojskiem oczywiście schroniła się prawie cała szlachta i dużo mieszczaństwa sandomierskiego, które téż ocalały. Taka Szwedów spotkała klęska w czarnych podziemiach Sandomierza — bohaterska królewna śmiercią swoją okupiła życie wojska polskiego i wielu, wielu rodzin[1]
Ileż to kości szwedzkich spoczywa w tej cichéj górze, na której drzemie dziś Sandomierz!...
Szczyci się też Sandomierz pamiątkowym tureckim kapeluszem.

Raz niespodziewanie wpadli Turcy do Sandomierza. Było to w niedzielę, czy też w jakieś uroczyste święto; w katedrze odprawiała się właśnie suma, którą celebrował biskup. Kościół pełny był pobożnych. Zuchwały Chan“ turecki na koniu wjechał ze swem wojskiem do katedry i rozkazał mordować modlących się ludzi. Sam zaś posuwał się ku ołtarzowi, żeby własnoręcznie za-

  1. Nadbrzezie, wedle tradycyi ludowéj dawne przedmieście Sandomierza, przed laty stale z nim połączone, dziś oddzielone Wisłą, która bieg swój zmieniła.