drzwiach: same pnie, na siódmych drzwiach: same trupy, na ósmych drzwiach: trupie główki... Ta matka nie chciała już dalej iść, jak doszli do tych ósmych drzwi; powiada:
— Już nie póde daléj, bo sie boje!
A on mówi tak:
— Nie bójcie sie, matusiu! chodźcie daléj! bo tam bedzie może co lepszego jeszcze.
Ano więc idą dalej, i wyszedł z jednego pokoju pan ładnie, bogato ubrany i pyta się:
— Czego wy chcecie tutaj, łazęgi?
Ukłonili się mu nizko i zaczęli go prosić o przytułek.
Ano więc on mówi:
— Dobrze! wy, kobieto, przydacie się, a chłopak wasz też się przyda, bo akurat jeden z naszych braci poległ.
Ano i zostawił ich, żywili się tam, dobrze im było. Tak ten chłopak wypatrzył raz, jak ta matka z tym hersztem romansowała (rozmawiała). Tak on: żeby tu jako tych zbói wytępić! Wyszukał, że z drugiego piętra były drzwi aż na sam dół do piwnicy.
Tak w nocy, jak powracali z łowów, — a on z niemi też chodził, bo choć był mały, ale miał okropną siłę, przez te wstążeczkę, co ją nosił na szyi, ale wtenczas nie poszedł z temi zbójami, wymówił się, że go głowa boli, i poszedł i otworzył tę dziurę, jak mieli wracać. Więc jak już widział przez okno do księżyca, że oni już idą, tak wyszedł na korytarz i zaczął okropnie krzyczeć: „Gwałtu!”
Jak oni usłyszeli krzyk, tak z całym pędem puścili się przez ten korytarz, a nie widzieli, że ta dziura jest otwarta, i wszyscy jeden za drugim powpadali. Ano i potym poszedł do matki, i mówi tak:
— Pamiętajcież, matusiu! żebyście po nic do piwnicy nie szli.
A matka przyobiecała, że nie pójdzie. Ale jej bardzo dziwno było: gdzie się podział ten pan, co codzień z nim rozmawiała?
Ano więc szła raz korytarzem i usłyszała głos z piwnicy:
— Kto żyje, niech mnie ratuje, bo umrę z głodu.
Więc poszła do piwnicy i zastała swego pana jeszcze przy życiu, oprócz wszystkich, którzy mieli poskręcane łby.
Ano wyprowadziła go z tej piwnicy, dała mu jeść i ukryła w osobnym takim pokoiku, żeby ten syn o nim nie wiedział.
Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/14
Ta strona została przepisana.