A tymczasem zapomniała się i wysunęła rękę z pod okrycia i pokazała wyostrzoną siekierę. A służąca krzykła:
— Gwałtu! zbój przyszedł, chce moją panią zamordować. A ja tobie dam! ty stara! tylko pan przyjedzie z polowania.
Wzięła starą w obroty i wyrwała jej siekierę z ręki, wrzuciła pod piec, a starą wypchnęła za drzwi, tak, że stara z okropnym krzykiem wyleciała, że ją synowa chciała zamordować. I wszyscy ludzie sądzili synową za najgorszą.
Przyjeżdża pan z polowania i zastaje swoją żonę bardzo chorą. I pyta się:
— Coście wy tu porobili? co się tu podziało?
A służąca opowiada, że: „Starsza pani przyszła ze siékiérą wyostrzoną w ręce i chciała koniecznie iść do pani, a że ja jéj nie pozwoliłam, wydarłam jéj siékiérę i wypchłam ją za drzwi: ta okropnego krzyku narobiła, że ją pani chciała zabić, i pani z tego chora jest, bo wszyscy ludzie gadają, że pani taka zła, że sie pani poważyła na matke siékiérę podnieść.“
Ano więc on prędko siadł na konia i pojechał do matki. Zastał matkę, jak się okropnie modliła; on wchodzi do izby i mówi tak:
— Oj! matko! matko! modlicie się pod figurą, a macie djabła za skórą.
Zaraz kazał tę matkę wziąć, związać jej ręce i zamknąć ją do takiej piwnicy ciemnej, gdzie życie skończyła zbójczyni stara; z czego się ludzie bardzo cieszyli, bo się przekonali, że nie synowa z piekła rodem, tajak matka mówiła, tylko matka zapora od piekła.
I tak żył później syn szczęśliwie, że mu nikt przeszkodą nie był.
Była jedna matka, która miała syna, a mąż jej pojechał gdzieś bardzo daleko; więc ona sprzeniewierzała się swemu mężowi i bała się, żeby jej syn nie wydał z tym. Więc koniecznie żeby tego syna zabić, i wynajdowała różne sposoby.
A ten syn miał takiego kucyka, malutkiego konika, zaczarowanego, któren z nim zawsze rozmawiał, jak najlepszy przyjaciel. Wychodzi ze szkoły, — do szkoły chodził ten syn, — patrzy się, a jego konik czeka na niego i mówi mu tak: