— Wiész co? nie spieszmy sie tak do domu, bo ci tam matka trucizne ryktuje, a jak przyjedziesz do domu, to nie jédz obiadu! powiédz, że cie głowa boli. Dej ten obiad psu!
A ten pies to był najulubieńszy ojców. On tak zrobił, jak przyjechał do domu; matka mówi mu:
— Ale jédz-że! przecież ci sie jeść chce, wygłodziłeś sie.
— Ale nie bede jadł, głowa mnie boli.
I woła na psa:
— Rozetka! zjédz za mnie!
I pies zjadł i w tej chwili w kawałki się popadał. Rozniesło go tak. A ta matka, jak zobaczyła tego psa, tak się okropnie przelękła. I myśli sobie:
— No! ale sie mi téż to wydarzyło.
Nareszcie myśli sobie:
— Jutro zato mi sie uda!
Więc na drugi dzień poszedł chłopiec jak zwykle do szkoły, a matka przygotowała mu kąpiel. Chłopiec wychodzi ze szkoły, patrzy się, a jego kucyk czeka na niego i mówi mu tak:
— Wiesz, co ci matka dzisiej zgotowała? Kąpiel. Jak przyjedziesz do domu, to ci matka bedzie okropnie podchlébiać i bedzie cie prosić, żebyś sie ukąpał, żeś brudny, że dzisiej sobota. Ty jéj nic nie mów! idź do szafy, weź to najstarsze ubranie twoje i wrzuć do téj wanny! bedziesz widział, co sie bedzie z niem działo.
Jak mu kucyk powiedział, tak on też zrobił. Przyszedł do domu, a matka okropnie zaczęła koło niego asystować, zaczęła mu podchlebiać:
— Mój syneczku kochany! chce, żebyś sie ukąpał, zgotowałam ci kąpiel, jużeś sie dawno nie kąpał, takiś brudny.
A on mówi tak:
— Dałaby mi mama spokój z kąpielą! febre mam, nie moge sie kąpać.
Poszedł do szafy i wziął to ubranie swoje najstarsze i wrzucił do wanny. To ubranie zaczęło się okropnie płomieniem palić. A matka zaczęła na niego krzyczeć: czego on ubranie niszczy? A on mówi tak:
— To lepiéj, żeby ja zniszczał, niżeli ubranie?!
A matka mówi tak:
— Przecież jakbyś ty wlazł do wanny, toby sie tak nie paliło, bo to już sukno takie: jak wode ciepłą zobaczy, to sie pali.
Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/18
Ta strona została przepisana.