Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/21

Ta strona została przepisana.

i wlazł pod piec. Ogrodnik tam kręcił się po izbie, nareszcie spojrzał sie pod piec:
— Jesce cie tyz tu licho przyniesło z lasa!
A on mówi tak:
— E! cicho bądź! bo ja nie z lasa.
Ogrodnik się okropnie przeląkł, mówi tak pocichu:
— Bój-ze sie Boga! cóześ ty jest?...
— Tak człowiek, jak i ty.
— Ano, to se ta siedź pod tym piecyskiem, tylko cicho bądź!
To było w sobotę, a ogrodnik robił trzy bukiety dla swoich panien. A ten się odzywa z pod pieca:
— Jeszcześ ty nie widział takich bukietów, jak ja umie robić.
— To wyléź z pod pieca i pomóż mi robić!
Niedźwiedź zaczął się smatłać (wiercieć) pod piecem, żeby se mógł dostać złotego włosa z głowy. A ten ogrodnik się pyta:
— Wkiedyz ta wylezies?
Ano ten wylazł. Jak zaczął robić ten bukiet, a ogrodnik dostrzegł, że on ma złotą niteczkę, i mówi tak:
— Dejze mi jedne taką!
— Ja sam rad, że mam jedne.
— A skądżeś ty te jedne wziął?
— A kupiłem. Wiész ty, co to kosztuje taka jedna niteczka?
— Niechby kosztowała, ile chciała, jabym se zaraz kupił.
A on mówi tak:
— Ehę! kupiłbym se? Jedno, że to jest nie dla ciebie, a po drugie: musiałbyś sam siebie sprzedać.
— E! już nie gádej, bo mie mierzis!
— A to dobrze! bo ja kontent z tego, że nie mówie.
I uwił śliczny bukiet, tak, żeby ogrodnikowi nie chodziło o czas, takby był z zazdrości zepsuł, a spartolił po swojemu. I zaniósł bukiety swojem paniom. Najmłodsza, ta najpiękniejsza, wybrała sobie najpiękniejszy. Zaczęła go oglądać bardzo starannie i spostrzegła złoty włos. Poszła do ogrodnika, pyta się go, skąd on wziął taką niteczkę.
— A já nie wiem, skąd sie ta zamytlała (wzięła).
Na drugi dzień w niedzielę panienki były w kościele wszystkie trzy. Patrzą się: a tu przychodzi pan bardzo piękny i złote włosy ma na głowie, po polsku ubrany... ale dwie siostry nie