żony, bo on się ożenił z wdową, a jedna była jego własna, najmłodsza.
Raz wyjeżdżał za morze, ażeby coś kupić nowego, modnego do swojego sklepu. I pyta się tak córek: najpierw najstarszéj: coby sobie życzyła, żeby jej kupił? A ta mu odpowiada, że życzy sobie sukni tkanej złotem. Powiedział, że jej przywiezie taką, jakiej sobie życzy. Potym pyta się młodszej: coby sobie życzyła, żeby jej kupił? A ta mu odpowiada, że sobie życzy najpiękniejszej i najmodniejszej materji na suknie. Powiedział, że jej przywiezie. Potym się pyta swojej najdroższej, najukochańszej córeczki: czegoby sobie życzyła? A ona odpowiada, że sobie życzy, żeby jej przywiózł taką różę, żeby zawsze pachła i nigdy nie zwędniała. Przyobiecał jej, że jej wszystko przywiezie, czego sobie tylko życzy.
I pożegnał swoją żonę i swoje drogie córki i puścił się w podróż. Bardzo szczęśliwie przejechał morze, nakupił wszystkiego, co miał kupić i obydwom córkom także pokupił, ale najmłodszej nie mógł kupić tego, czego sobie życzyła. Więc poszedł do złotnika i kazał zrobić piękną różę z samych djamentów. I pięknemi perfumami różanemi ją zaperfumował. 1 bardzo ucieszony powracał do domu.
Jak wsiadł na okręt, okręt ruszył, już na środku morza byli, wtym okropne bałwany uderzyły, burza się wzdęła, i okręt zatonął. Kupiec wszystko stracił, zaledwie tylko potrafił z życiem się uratować. Wypłynął na jakąś wyspę i tam oglądnął się na wszystkie strony, sam nie wiedział, gdzie się znajduje i gdzie się to wszystko podziało, co on pokupił. A najbardziej desperował o tę piękną różę, jaką miał przywieźć swojej drogiej córce. Wtym coś go natchło, żeby dalej szedł. I idzie sobie i tak duma: co on pocznie? z czym on do domu zajdzie? z czym? — z gołemi rękoma? Nareszcie patrzy się: a tu na takim pagórku jest ogród, mosiężnemi balaskami obalaskowany. Furtka od ogrodu była naoścież otwarta. Wszedł do ogrodu, zaczął się rozglądać, wszystko mu się tam bardzo podobało. I myśli se:
— Mój Boże! mój Boże! co tu tyle piękności jest, a ja taki zmoczony i głodny!
Nareszcie obejrzał się w lewą stronę i ujrzał piękny zamek, który także nie był zamknięty, tylko naoścież otwarty. Wszedł tam i wyszedł na pierwsze piętro; wszedł do jednego z pokojów; jak nie było nikogo w całym zamku, tak nie było
Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/25
Ta strona została przepisana.