Takie to zapusty u nas odprawiają,
piją wódkę na bórg i w karczmie śpiewają.
Jak się już kumowie gorzałki napiją,
od słowa do słowa, aż się i pobiją.
Żyd widzi, że każdy dobrze jest pijany,
powypycha za drzwi: »Idźcie już gałgany!
niezapust skończony, pieniędzy nie macie,
tak macie dość borgu; nie wiem, wkiej oddacie«...
Ostatnie trzy dni zapustu, mianowicie niedziela, poniedziałek i wtorek, poprzedzające Popielec, nazwany przez lud w Tarnobrzeskiem wstępną środą, są zatem punktem kulminacyjnym karnawałowego wesela. Muzyki grają, wszyscy piją na umór — a młodzież wyprawia różne kómedyje.
Na pograniczu powiatu, w zapadłej bagnistej i lesistej okolicy, w Jastkowicach (pow. Tarnobrzeg) i sąsiedniej Pysznicy (p. Nisko) taką młodzi w te dni, a mianowicie w ostatni wtorek urządzają zabawkę. Zbierze się trzech kilkonastoletnich zuchowatych chłopaków i daje po domach, kędy się ludzie wesoło zabawiąją, proste, ale pocieszne przedstawienie. Jeden z osmoloną twarzą, z przyprawionymi na czole baranimi rogami, ubrany w czarny kusy frak, z wolim ogonkiem ukręconym ze słomy w tyle, trzyma w rękach małe żelazne widły — to djabeł. Drugi, ubrany w biały kobiecy fartuch, długi okolisty, owija się w prześcieradło, na twarz przywdziewa maskę z kory świerkowej, lub sosnowej, albo z papieru, na głowę »ciakę dzidziatą«[1] z papieru, przez plecy przewiesi mały worek z piaskiem niby starodawny zegar, w rękach trzyma kosę, a u pasa wisi osełka, jak u kosiarza — to śmierć. Trzeci, uwiązany na słomianym łańcuchu, okręcony od stóp do głowy powrósłami grochowianymi, przedstawia zapusta — pijaka.
Tak przebrani trzej artyści wiejscy wchodzą do domu, gdzie jest zabawa i pijatyka, i przedstawiają obecnym scenę smutną w życiu ludzkiem — koniec pijaka.
Djabeł naprzód »przykuckuje« i chowa się za piec. Śmierć ostrzy przy drzwiach kosę, a zapust-pijak pije wódkę, tańczy, śpiewa i zatacza się... Gdy w najlepsze się bawi i hula, skrada się z tyłu śmierć i »śmajs« kosą — ucina pijakowi głowę.
- ↑ Zn. czako szpiczaste.