W rzeczywistości spada czapka, niby głowa pijakowi, poczem tenże chwiejąc się, upada na ziemię — bęc! Djabeł wyskakuje z za pieca, chap go za łańcuch! ciągnie za piec niby do piekła, tam go przysiada, przewraca na wszystkie strony, chwyta byle jakie naczynie w izbie i udaje, że smołę gorącą na niego leje, »napawa go gorącą smołą« — pijak stęka, jęczy, prosi o zmiłowanie, choć o kropelkę wody... Wtedy śmierc litując się nad nim, prosi domo wników, żeby mu wody podali, ci podają mu kieliszek wódki, który go ocuca i orzeźwia.
Potem wszyscy trzej — djabeł, śmierć i zapust — puszczają się w taniec i śpiewają:
A gdzieżeś się podział, nasz miły zapuście?...
Cztery spéry w grochu były a piąta w kapuście!
Za to przedstawienie dostają wódki, parę jajek i kilka centów, gdzieniegdzie częstują ich plackiem, pirogiem, kiełbasą
Jak obejdą całą wieś i zbiorą trochę pieniędzy i jadła, idą do karczmy i zakładają muzykę, na którą sproszą najlepszych konbratów (kolegów) i dziewki, tańcują, jedzą, piją aż do północy z wtorku na »stępną środę«.
W Stalach zapusty czyli karnawał nazywają niezápustem a ostatnie trzy dni czyli ostatki zápustem.
Tradycya tego niezápustu jest wedle opowiadania Stalowców[1] taka:
»U nás tak ludzie opowiadajo, ze za dáwnéch cas, jesce o kilkaset roków, to niezápust béł równe tygodnie, sześć, siedem albo osiem tygodni. Ale to źle wychodziéło, bo za dáwnéch casów napadali Tatary na nas kráj i zabiérali duzo ludzi do niewoli. Tagze w téch rokach prowadziéli duze wojny, to nájwiecej z wojny powracali Polácy w niezápusty. A wtencás tak ludzie post zachowywali, ze woláłby umrzyć, jak post przełámać; kiedy dziecko miało sześć roków, to jus mu mléka nie wolno béło jeść.
To tés jednego roku powróciéli z wojny w same niezápusty, kiedy sie kójcéły[2] i przyprowadziéli duzo niewolników, chtoréch odebrali Tatarom, co jus po kilka roków béli w tatarskiem kraju w niewoli. Post jus nachodziéł, niémieli téch niewolników cem ugościć, bo postu nie wolno béło przełámać. I tak prosiéli Ojca