świetego, zeby jém jesce choć trzy dni przypuściéł niezápustu, to jest niedziele, poniedziáłek i wtorek, bo niémajo cem niewolników ugościć, chtorzy przes kilka roków niezápustu nie odprawiali. I Ojciec świety przychyléł sie do jéch prośby i nazwáł te trzy dni nie niezápust, ino zápust, cyli sálone dnie.
To tés téch niewolników zaprásali w téch dniach do swojéch domów, dajali[1] jém nájlepse potrawy, biéli śwynie, bydło, piéli różnakie tronki, sprowadzali muzyków, azeby jéch jak nájlepi ugościć i uciesyć. Jas w ostatni dziej[2] ześli sie ci niewolniki, to jest we wtorek, do jedny trachtyjerni, tam dobrze napiéli, jas sie zaceni i bić, bo pijäny nigdy lepi nie zrobi.
To tés i my na te pamiotke do dzisiednia to obchodzimy, bo przez niezápust jak chto moze, tak zyje, ale kiedy przyjdo te ostatnie dnie, to wtencás inacy zyjo, bo kogo stać, to zabije na zápust śwénie, albo przynájmni staro krowe i zaprásá sosiád sosiada, brat brata, kum kuma, przyjáciel przyjáciela na zápust. Młodzi sprowadzo sobie muzykantów, jędzo, pijo, grajo i täjcujo[3]. A w ostatni dziej zápustu wiecór, to jest we wtorek, wszyscy muso być w kárcmie. Täm jaki zywy pije, co chto moze. A kiedy sie dobrze popijo, od słowa do słowa, jas sie ji pobijo. Jesce u nás nie béło zápustu przes bijatyki.«
Stalowski poeta Walski, taką dowcipną do zapustu czyni alluzyą:
Tak nasi przodkowie przed laty robili,
w karczmie wódkę pili i dobrze się bili;
niechaj i ich wnuki nie kasują tego,
bo jest pozwolone od Ojca świętego,
bo dziś dni szalone, niech każdy szaleje,
niech se gorzałeczką dobrze łeb zaleje!
Tak nasi przodkowie przed laty robili,
kiedy niewolników do się zaprosili,
dawali im jeść, pić, dobrze ich raczyli,
potem w traktyerni z nimi się pobili
My się zapraszamy, gorzałkę pijemy,
choćbyśmy nie chcieli, jednak się bijemy,
bo sama natura pociąga do tego,
aby nie kasować przykładu starego.