»Tagze w ostatni dziej zapustu, wkiej nájlepi pijo i jedzo, to kuzdy gospodárz musi zawieźć na pole choć jedne fure gnoju, bo tak powiadajo, ze na takiem gnoju to tak zimiáki rosno ji w ziemi sie kreco, jak pijáki w kárcmie, kiedy wódke pijo i jeden drugiego popycha, to tak i zimiáki ziemie rozpychajo«. (Stale).
Zapust minął, szał ma ustać — nastaje stępna środa (popielcowa), przykazująca ludziom uciszyć się, wejść w siebie, poskromić namiętności, ukorzyć się przed Bogiem, ze wspomnieniem:
— Z prochum powstał, w proch się obrócę...
Ale nie tak łatwo wieśniakowi z krańcowej wesołości przejść w powagę pełną rozmyślania i pokuty... i to jeszcze młodzieży. Nie tak łatwo prostakowi z wilka stać się nagle barankiem, chociaż w innych sferach wyrafinowanym ludziom przychodzi to bez żadnego trudu.
A więc ten wilk zapustny jeszcze w »stępną środę« nie zrzuca z siebie swojej kudłatej skóry i pod pozorem rolniczego gospodarskiego przesądu dalej wyprawia swoje figle. »Zeby konopie w polu się zrodziły«, musi jeszcze w wstępną środę pić i tańcować. Choć starzy powiadają:
»W stępną środe
zapuść brode!«
bo spost święty wielki nadchodzi, rozpamiętywanie męki Chrystusa, to fryzyrować się nikomu nie godzi«[1], młodzi nic sobie z tego nie robią, bo mają za sobą powagę wiekowej tradycyi, której starzy nawet oprzeć się nie potrafią, myślą sobie bowiem, że spraw ojców kasować nie należy, że to byłoby grzechem«.
Zbiera się mianowicie dziewięciu chłopaków we wsi i prze brawszy się w sposób niżej podany, urządza ciekawą środopostną komedyją.
Jednego okręcają od stóp do głowy w słomę i ten jest niedźwiedziem. Ma na głowie łokciową, szpiczastą, ze słomy zwitą czapę — »na te mode, jakie dáwni mieli ziandary«. Z tyłu ma powróz ze słomy, za który go drugi prowadzi. Drugiego ubierają w »babskie szmaty« (kobiece odzienie) — to Kaśka. Ma na sobie fartuch z lnianego płótna, »od ziemi« czarnym jedwabiem wyszywany, w jakich dawniej w Stalach kobiety chodziły. Koszulę ma
- ↑ Jastkowice (pow. Tarnobrzeg), Pysznica (pow. Nisko).