chodzi o kónopie i o młode gosieta. Bo jus sie nierás przekonali, ze jak chtórá gospodyni nie dała nic dziadom, nie täjcowała z niedźwiedziem na śmieciach i słomy z niego pod gesi nie podłozéła, to sie ji nie udały kónopie, jino tyle urosły, co jéch żaba przeskocéła, i gosieta w jajach wyzdychały. To tés przes to dziadów nicht nie opuści, jino mało wiele musi dać, bo mu chodzi o gesi ji kónopie«.
Wobec tego przesądu nie można się dziwić, że niedźwiedzia gospodynie we własnym interesie niemiłosiernie skubią, tak, że, jak wyjdzie z trzeciéj chałupy z rzędu, mało już na nim słomy, więc go muszą na nowo nią okręcać. Doprawdy biedę mają z tym niedźwiedziem, a i niedźwiedź sam biedny!
Z wstępną środą wiąże się tradycyjne powszechne przywiązywanie dziewczętom kloca. Istnieje ono jeszcze w całym powiecie Tarnobrzeskim, ale powoli zanika. W Jastkowicach jeszcze przed kilku laty we wstępną środę po pięciu i sześciu chłopaków chodziło z klocem po domach, gdzie były dziewki na wydaniu. Dziewkę, która sie nie miała czem okupić, pędzono nielitościwie z klocem na strych. Dziś już tego nie zobaczy.
W Nadbrzeziu, tém odgrodzoném Wisłą przedmieściu Sandomierza, istniał dawniej odmienny pod tym względem zwyczaj.
Starsi łapali po wsi kawalerów i przywiązali ich do kloców dużych, które musieli ciągnąć. Kto nie chciał ciągnąć, musiał się okupić przynajmniéj jedną litrą okowity. Uwolnionego prowadzono do karczmy, gdzie pito jego przymusowy traktament. Tak wyłapywano wszystkich chłopaków we wsi, którzy w minionym zapuście powinni się byli ożenić.
Zwykle kloc leżał przed karczmą. Praktyka zwykła była taka, że gdy przyprowadzono do tego kloca takiego kawalera, to ten winien był żądać, aby przyprowadzono zaraz dziewczynę, którą kochał i którą myślał poślubić, i razem z nim do tego kloca przywiązano. Szli tedy ci siepacze po ową dziewczynę i nieraz siłą przyprowadzali ją do kloca i kochanka. Rodzice mimowoli nie sprzeciwiali się temu starodawnemu zwyczajowi. Zaczem wśród powszechnego śmiechu przywiązywano ich oboje do kloca, przy którym tak długo stać musieli, póki ich ojcowie nie wykupili. Za te pieniądze pito i bawiono się wspólnie.
Strona:Karol Mátyás - Zapust - Popielec - Wielka Noc.djvu/20
Ta strona została przepisana.
— 14 —