Wraz z najazdem ona, druga Koblencja, zagnieżdżona w samej Francji, budzi przeciw sobie wszystkie namiętności narodowe. Zamachem na powszechne prawo wyborcze daje ona powszechny pozór dla nowej rewolucji — a rewolucja takiego pozoru potrzebuje. Każdy częściowy pozór rozdzieliłby frakcje przymierza rewolucyjnego i wyprowadziłby na jaw ich różnice. Powszechny pozór oszołamia klasy półrewolucyjne, pozwala im łudzić się samym co do określonego charakteru nadchodzącej rewolucji, co do następstw swych własnych czynów. Każda rewolucja potrzebuje kwestji bankietowej. Powszechne prawo głosowania jest bankietową kwestją nowej rewolucji.
Lecz skoalizowane frakcje burżuazyjne same na siebie wydały wyrok z chwilą, gdy się zrzekły jedynie możliwej formy swej zjednoczonej władzy, najpotężniejszej i najdoskonalszej formy swego panowania klasowego, republiki konstytucyjnej, na rzecz podrzędnej, niedoskonałej, słabszej formy monarchji. Przypominają one tego starca, który, chcąc powrócić sobie młodzieńczą siłę, wywlókł swe dziecinne ubrania i stara się je gwałtem wciągnąć na swe zgrzybiałe członki. Ich republika miała tę tylko zasługę, że była cieplarnią rewolucji.
10-ty marca 1850 r. miał za swe godło:
Après moi le déluge, po mnie potop!