Spojrzała na mnie z wyrazem takiego szyderstwa, że postanowiłem otworzyć karty.
— Kiedy się pani zdawało, że pieniądze znikły w wodzie, cała ta miłość do Meltona wzięła w łeb. Następnie dowiedziała się pani, że miljony są w ręku Mr. Vogla. Joanatan zaś twierdzi, że je odzyska z powrotem — i to miłość pani odżyła z nową siłą. Miarkuje sennora, że nie będę mógł jej strzec równo surowo, jak mężczyzna; a zatem, być może, nadarzy się pani sposobność zrzucenia więzów. Porem uwolni pani Jonatana. Oczywiście, że to się stanie w nocy. Odbierzecie pieniądze od Mr. Vogla i oboje ulotnicie się jak kamfora. Jak pani myśli, czy dobrze obgaduję myśli?
— O — bynajmniej!
To słowo, wypowiedziane z zająknięciem, przekonało mnie, że miałem słuszność.
— Pięknie! — dodałem. — Powinienem zabrać panią ze sobą, gdyż zasłużyłaś na karę. Ale musiałbym strzec pani z podwójną czujnością — wolę więc zwrócić jej wolność.
— Nic z tego! Każ mi odejść, a ja zostanę!
— Mr. Dunker!
Długi Dunker przybiegł w te pędy.
— Mister Dunker, czy chciałbyś wziąć na koń tę oto damę, jeśli nawet się będzie wzbraniała?
— Z rozkoszą! — roześmiał się. — Z rozkoszą tym większą, im bardziej się będzie wzbraniała. Czy mam zamienić ją w spokojniutki, bierny tłumok?
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/104
Ta strona została uwierzytelniona.
100