Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/124

Ta strona została uwierzytelniona.

zatrzymać. Fort ten był wówczas założony dla próby, ale już następnego roku trzeba go było zwinąć. W dwa dni później odjechali bracia Burning, a następnego dnia Grinder i Slack. Stałem właśnie z Winnetou przed bramą. Skoro nas wyminęli, Slack zawołał:
— Nie wchodźcie nam w drogę! Kiedy was zobaczę znowu, to niech mi Bóg wydrze rozum, Jeśli nie zgaszę was jak świeczkę.
A Grinder dodał z groźbą:
— Tak, zmiarkujcie to sobie, szubrawcy! Kiedy pozwolicie się zdybać, to niech oślepnę, jeśli nie zginiecie od policzków, któremi was obdarzymy!
Patrzyliśmy prosto przed siebie, jakgdyby słowa te nie nas dotyczyły. Tacy ludzie nie mogli nas przerazić.
Jako doświadczeni westmani, czekaliśmy jeszcze jedeń dzień, aby się przekonać, czy się łagodna pogoda ustali; następnie wyruszyliśmy z fortu. Łatwo zrozumieć, że jazda przez rozmiękły odwilżą kraj nie należy do najwygodniejszych, ale nasze pierwszorzędne ogiery po wielu tygodniach wypoczynku przezwyciężały wszelkie zawady. Na miękkim gruncie odczytywaliśmy zupełnie wyraźnie ślady tych, którzy przed nami opuścili fort Niobrara. Wszyscy, a więc dwaj Indjanie, Burningowie, Grinder i Slack zdawali się bez wyjątku dążyć do fortu Hillock. Opowiadano mi, że w ostatnich czasach Grinder i Slack nie mieli szczęścia w grze i przepuścili ostatni grosz. Wobec tego trzeba się było strzec

120