— Czy jeszcze wciąż się podawał a prawdziwego Smalla Huntera?
— Ani mu się śniło. Pragnąłbym go zadusić własnemi palcami!
— Jego przyznanie się bardzo nam się później przyda.
— Oznajmił mi nawet z piekielną radością, że ani ja, ani Mrs. Werner nie ujrzymy już Frisca.
— Zato on sam zobaczy go niebawem, i to w waszem i mojem towarzystwie. Nareszcie został unieszkodliwiony, chociaż nie traci nadziei, że zdoła się uwolnić.
— Tak? Czyżby?
— Powiedział mi to wyraźnie.
— Ten szubrawiec! Opowiadaj, opowiadaj-że, sir! Muszę wiedzieć, w jaki sposób wpadł w wasze ręce!
Nie trzeba chyba napomykać, że, rozmawiając, zachowywaliśmy wszelkie środki ostrożności i że wartownik często patrzył się w okno. Adwokat, który czuł się dobrze wśród paragrafów prawa, ale nie na pustkowiu, lękał się o samego siebie, a co dopiero o mnie. Śpiewaczka była zdjęta niemniejszym lękiem. Ja natomiast rozpierałem się bez troski we wnętrzu starej karocy, która była bezpieczniejszem dla mnie schroniskiem, aniżeli pobliski zagajnik. Mogłem przeto z swobodą opowiadać dzieje schwytania Meltona, oczywiście, rzucając częste spojrzenia na strażnika. Jednakże nie obeszło się bez niebezpiecznej przeprawy. Nie skończyłem jeszcze opowieści, gdy byłem zmuszony u-
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/16
Ta strona została uwierzytelniona.
12