— Ci wszak nie podołają wam i waszej setce Nijorów!
— Pełnej setki nie mamy; część oddziału musi strzec schwytanych Mogollonów. Mimo to, będzie nas sześcio czy siedmiokrotnie więcej, niż Mogollonów. Dodajmy do tego przestrach i oszołomienie znienacka zaskoczonych wrogów. Mam nadzieję, że obejdzie się bez krwi rozlewu. No, już na mnie pora.
— Miej się pan na baczności, aby cię nie dostrzegł strażnik!
— Oddalę go tak samo, jak jego poprzednika.
Wyciągnąłem dwa kamyki z kieszeni. Teraz odezwała się Marta po niemiecku, podczas gdy dotychczas rozmawialiśmy po angielsku:
— Tak wiele panu zawdzięczamy, że ledwie śmiem prosić, aby powiększył pan mój dług o jeszcze jedną przysługę.
— Chętnie ją wyświadczę, jeśli będę mógł.
— Może pan, Oszczędzaj się! Czemu musi zawsze wybiegać naprzód! Pozostaw pan jutrzejszy napad innym!
— Dziękuję pani za życzliwość, która jest treścią tej „przysługi“. Chociaż zawsze się oszczędzam, chętnie pani przyrzeknę, że jutro szczególnie będę się miał na baczności.
Rzuciłem kamyk. Zauważyliśmy, że strażnik nadsłuchiwał. Po drugim rzucie podniósł się i, skoro rzuciłem trzeci kamień, oddalił się w kierunku szmeru.
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/18
Ta strona została uwierzytelniona.
14