nic to im nie zaszkodzi. Ale Meltona zwiążemy zpowrotem?
— Tak. Lecz uwolnimy Judytę.
— Judytę! Dlaczego?
— Aby mogła usługiwać Mrs. Werner.
— Bardzo słusznie! Nie wpadłbym na taką myśl. Ale czy zechce?
— Zaraz się przekonamy!
Judyta wielce była zdumiona, kiedy ją uwolniono z więzów. Stałem właśnie przy śpiewaczce.
— Mamzel Silberberg, — rzekłem — od pani samej zależy polepszenie jej losu.
— Jak — jak — jak mnie pan nazwał? — zapytała, spoglądając mi arogancko w oczy. — Czego pan chce ode mnie?
— Zaprowadzimy panią tam, gdzie Meltona.
— Nie pójdę! Mam inne, bardziej święte obowiązki.
— Jakież to?
— Muszę śpieszyć do ojca, który mnie wzywa.
— Gdzie jest ten starzec?
— Cóżto pana obchodzi?
— A w takim razie nie obchodzą mnie również pani wobec niego obowiązki. Nigdyś sennora o nim nie wspominała, nie troszczyła się o niego wcale, a oto naraz wyskakujesz ze swemi „świętemi obowiązkami“. Niestety, nie możemy ich uwzględnić. Jest pani wspólniczką Meltona. Może pani złożyć cenne zeznania, tyczące się Jonatana i jego zbrodni, i przeto musimy panią odstawić do Frisco, a nawet do New-Orleanu.
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.
31