— Chce mnie pan wlec ze sobą?
— Nie wlec, lecz zabrać. Nie możemy wszak pozwolić pani zginąć na tym najdzikszym Zachodzie. Sprowadzimy panią do miejscowości piękniejszych i bardziej cywilizowanych.
— Ależ ja nie chcę! — krzyknęła, tupiąc nogami.
— Nas nie interesują pani chęci. A zatem posłuchaj pani: Mrs. Werner potrzebuje służącej. Gdyby zechciała pani zająć to miejsce, możesz się spodziewać różnych udogodnień — —
— Służąca, służebna, posługaczka? — wyśmiała się szyderczo. — Ani mi w głowie nie postało tak się poniżać! Przenigdy!
— Jak pani chce! Ale w takim razie będzie pani napowrót związana.
— Wszystko mi jedno! Jestem lady, jestem wielką damą, i zwłaszcza dla tej oto kobiety palcem nie ruszę. Jestem wdową po wodzu, po władcy udzielnym!
— Dobrze! A zatem każę pani znów obłóczyć ręce i nogi skórzanemi oznakami wdowieństwa.
Na moje skinienie związano ją zpowrotem. Lepiej jednak, że się tak stało, gdyż na wolności zdołałaby zmówić się z Meltonem i ułatwić mu ucieczkę.
Tymczasem upłynęły niespełna trzy kwadranse od wymarszu Mogollonów. Emery zwrócił na to moją uwagę.
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/36
Ta strona została uwierzytelniona.
32