mój taran będzie żywy, a nie z martwego drzewa i żelaza.
— Nie rozumiem!
— To takie proste. Wszak pojmujesz, że musimy zabrać ze sobą powóz?
— Nie, nie pojmuję. Jakże się będziecie mogli swobodnie ruszać, wlokąc ze sobą to stare pudło!
— Więc słuchaj! Nie możemy pozwolić Mogollonom, skoro dostaną się do wąwozu, na rozporządzanie czasem, ani miejscem; nie możemy też pozwolić im na odwrót. Musimy następować czerwonym na pięty. Więc narażamy się na ich natarcie. Otóż karoca przyda się nam jako maska. Kiedy się ukaże, Mogollonowie przyjmą nas za swoich.
— Aha, prawda! Świetnie pomyślane! Ale jest sęk. Zostało przy karocy dziesięciu, ty zaś nadjedziesz z siedemdziesięcioma.
— O, nie! Zapomniałeś o pięćdziesięciu wojownikach, których schwytaliśmy wraz z Meltonem. Oto tam leżą spętani. Mogollonowie pomyślą, że się oddziały połączyły.
— Słusznie, słusznie! Pięćdziesięciu wojaków spotkało po drodze owych dziesięciu z karocą. Różnica dziesięciu ludzi ujdzie uwagi. Ale potem? Co będzie potem?
— Niebawem usłyszysz.
Przywołałem dowódcę i poprosiłem:
— Zbierz swoich ludzi i powiedz im, że potrze-
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/40
Ta strona została uwierzytelniona.
36