wóz w galopie do stromego wąwozu i wywołać jak największe zamieszanie w szeregach Mogollonów. Nie znam was; sami się lepiej znacie. Wyszukajcie mi sześciu najlepszych i najpewniejszych jeźdźców!
Chociaż niewdzięczne było to zadanie — dobierać tak, aby nie zadrasnąć dumy pominiętych, dowódca wkrótce zaprezentował mi sześciu wojowników. Jak się dowiedziałem, były także konie zaprzęgowe, które ciągnęły wóz do Jasnej Skały. Gdybym wprzegnął w dyszel dwa półdzikie rumaki indjańskie, to na pewnoby go wnet złamały. I tak należało przypuszczać, że jazda będzie niebezpieczna. Na szczęście, rzemienie znajdowały się w znośnym stanie. Sześć zaś przednich koni nie potrzebowało uprzęży; wystarczyło dla każdego jedno lasso, przymocowane do dyszla i do popręgu.
Przygotowania wkrótce miały się ku końcowi. Wóz stał zaprzężony w osiem koni, gotowy do jazdy. Emery podszedł do mnie i rzekł niezwykle poważnym tonem:
— Czy nikt inny nie mógłby usiąść na koźle? Czy koniecznie ty sam musisz się wystawić na nieprzyjacielskie kulki?
— Prawdopodobnie niewiele będzie strzelaniny, — odparłem — a zresztą, jak wiesz, nie każda kula trafia.
— Jak sądzisz, kiedy będziesz mógł wrócić?
Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/42
Ta strona została uwierzytelniona.
38