Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/43

Ta strona została uwierzytelniona.

— Myślę, że wszystko się rozstrzygnie w jakie cztery godziny. Jeśli z jakiegokolwiek powodu nie będę mógł wrócić, to przyślę ci przynajmniej gońca.
— Proszę cię o to, Charley! Z największą niecierpliwością będę go wypatrywał.
— Pozwól sobie przypomnieć o Meltonie. Cokolwiek się stanie nie powinien odzyskać wolności. Lepiej go zastrzelić, niż pozwolić umknąć!
— Bądź spokojny! Dunker nie spuści go z oka. Raczej pozwoli sobie obciąć prawicę, niż Meltonowi uciec. O jedno cię proszę, o ile tego nie weźmiesz mi za złe.
— Cóż takiego?
— Nie podrwiwaj głową, stary kochany Charley! Wiesz, że masz przy sobie ludzi, którzy wolą sami zajrzeć oczy śmierci, niż tobie na to pozwolić. Czy przyrzekasz mi, co?
Zaprawdę, łzy ukazały się w oczach tego odważnego Englishmana, tak bardzo był do mnie przywiązany. Wyobrażał sobie niebezpieczeństwa o wiele groźniejsze, niż było w rzeczywistości. Podałem mu rękę i rzekłem:
— Dziękuję ci dobry Emery, za twoją troskliwość! Bądź pewny, że nie rzucę się na oślep w paszczę zagłady. Są jeszcze na świecie i inni ludzie, którzy pragną, abym żył długo. Pomyśl sobie, że mam rodziców, których chciałbym wnet zobaczyć! Powodzenie sprzyja odważnym i leśli będę mógł je osiągnąć szyb-

39