nie szeregi, popędziliśmy konie poprzez wolny teren, aby zatrzymać się na dole.
Teraz wróg wpadł w zasadzkę. Na górze, na Łysinie, oczekiwali go nasi towarzysze, a na dole my przecinaliśmy odwrót.
Dotychczas powodzenie było dosyć wątpliwe.Gdyby Mogollonowie nas dostrzegli i zwrócili się przeciwko nam, nie zdołalibyśmy ich odeprzeć. A nawet gdyby to nam się udało, większość wrogów mogłaby się rozproszyć po bokach, wprawdzie bez koni, gdyż należało drapać się po skałach. Ale teraz oto tkwili w wąwozie, którego strome i wysokie ściany były niedostępne. Musieli bezwzględnie posuwać się naprzód; wstecz po bokach nie było wyjścia.
Płaskowzgórze, gdzieśmy ich chcieli zamknąć, miało kształt następujący:
Tworzyło trójkąt, którego płaszczyznę stanowiła skała. Bok a stanowi rozciągającą się daleko, strzelistą wyżynę, za którą ukryła się część naszych wojowników. Bok b oznacza stromo opadający las, w którym zaczaił